Pewnego zimnego lutowego wieczora siedziałam sobie dłubiąc na szydełku i słuchając Stinga kiedy poderwał mnie na nogi straszny huk . Myślałam, że kamienica się wali. Wrażenie było okropne. Pognałam na dół z latarką i chociaż na szczęście nasza kamienica stała to zawalił się kawałek muru oddzielającego nas od sąsiedniej kamienicy.
Szczęście w nieszczęściu, że to był piątkowy wieczór i nikt akurat nie odczuwał potrzeby wyrzucenia śmieci.
W sobotę rano zadzwoniłam do naszego Zarządcy, który zajął się sprawą dalej i w południe pojawił się ichni Zarządca . Teren zawaliska został ogrodzony i w następnym tygodniu pojawiła się ekipa budowlana z podnośnikiem. Pan na podnośniku beztrosko zrzucał pozostałe ruszające się cegły gdzie popadnie :-(. W końcu to nie było jego podwórko to czym się miał przejmować. Po zakończeniu rozbiórki i nadbudowaniu muru, panowie budowlańcy pozbierali co większe cegły i odjechali zostawiając pobojowisko za sobą.
Zbierałam pozostałości na kilka razy, bo trudno to robić jak nie możesz się schylić bez bólu :-(. W marcu wyglądało to jeszcze tak :
Na ostatnim zdjęciu widać kawałek ziemi, na którym w zeszłym roku z wielkim trudem udało mi się wyhodować trawę. Nie zniknęła w wyniku zawaliska, postarała się o to sąsiadka, która jesienią zrzuciła w tym miejscu drewno i zostawiła je na całą zimę przykryte "gustowną" niebieską płachtą. Nie ocalało ani źdźbło :-(. Dosprzątałam jeszcze trochę, z nadzieją, że ocalały rośliny, które miały się pokazać dopiero wiosną. Dużo przepadło i przyznam, że jeszcze nie do końca uporządkowałam ten kawałek. Cebulki, które były, że tak powiem poza zasięgiem zakwitły i było sporo krokusów, narcyzów i nawet tulipany.
Dzisiaj podwórko wygląda tak :
Dodałam tylko trochę kolorowych kwiatków, mąż kosi trawę i znowu wyhodowałam trawę na ugorze. Od czasu do czasu idę tam posprzątać, pozbierać przekwitłe rośliny, ale straciłam serce do tego miejsca. Mimo próśb i zakazów ludzie nadal traktują podwórko jako wychodek dla zwierząt :-(. Winobluszcz zachorował i marnieje z dnia na dzień. Pewnie to samo będzie z hederą, która rośnie pod nim. Dziki bez zżera mszyca odporna na wszystko. Staram się jakoś to ogarnąć, ale bez zapału. W sumie nie machnęłam ręką całkowicie bo szkoda mi pracy jaką włożyłam, żeby cokolwiek tu urosło i roślin, które się nie poddają. Planowałam w tym roku zając się kawałkiem, który jeszcze został nieruszony i odpuściłam. Przykro mi, jeżeli rozczarowałam kibiców podwórka, ale nie zawsze z nadmiaru cytryn da się zrobić lemoniadę. Jutro idę do szpitala i ciut się stresuję, ale biorę mój ogranicznik stresu czyli szydełko :-) i jakoś to będzie.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podwórko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą podwórko. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 6 czerwca 2017
poniedziałek, 16 maja 2016
"nikomu niepotrzebna praca ;-) czyli podwórko 2016 cz.1 "
Sporo już zrobione, ale jeszcze więcej zostało, mniej więcej 3/4 uporządkowane. Na łysym kawałku mam nadzieję wyhodować trawę. Ziemia delikatnie mówiąc marna, ale pierwsze trawki wzeszły. Wiem już jak musiał się czuć Kopciuszek bo przez kilka dni wybierałam kamyki coby trawki miały miejsce. W listopadzie część od kamienicy do bramy została wybrukowana i od strony ulicy wygląda to już całkiem dobrze. Zdjęcie tej strony następnym razem, bateria w aparacie padła akurat jak miałam pstryknąć. Mury podwórka jakie są widać i tu na razie nic nie poradzę . W Arboretum kupiłam malutki krzaczek bzu i mam nadzieję, że się przyjmie, na razie kwitnie i trzymam kciuki :-). Paprotka, która kiedyś komuś przeszkadzała odrodziła się i wygląda super. Wczoraj wyniosłam też stolik z krzesłem z mojego dawnego balkonu, więc można odpoczywać przy pracy. Podosadzam też trochę kolorowych kwiatów. W tym roku ziemię, korę, spryskiwacz i preparaty kupiłam na rachunek wspólnoty, więc przynajmniej za to nie musiałam płacić z własnej kieszeni. Jeden sąsiad też z własnej nieprzymuszonej woli skosił pół podwórka, więcej się nie dało ze względu na "włoski dyzajn". Niestety na możliwość koszenia trzeba polować. Zwykle przymuszam do tego męża, który od czasu jak zarobił psią kupą w twarz nie wykazuje entuzjazmu do tej czynności.
W końcu tej części planowana jest suszarnia, na razie jest jak jest , chociaż z grubsza sprzątnięte.
Jutro jak będzie pogoda planuję doprowadzić do porządku to co zostało z ogródka sąsiadki. Zaczęła i zostawiła, a ktoś urządził tam sobie śmietnik. Zamiast do kontenera wrzuca tam woreczki ze śmieciami :-(. Zdjęcia robiłam przed wieczorem , więc wszystko jest jakby wyblakłe, ale następna odsłona będzie mam nadzieję bardziej kolorowa :-).
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
W końcu tej części planowana jest suszarnia, na razie jest jak jest , chociaż z grubsza sprzątnięte.
Jutro jak będzie pogoda planuję doprowadzić do porządku to co zostało z ogródka sąsiadki. Zaczęła i zostawiła, a ktoś urządził tam sobie śmietnik. Zamiast do kontenera wrzuca tam woreczki ze śmieciami :-(. Zdjęcia robiłam przed wieczorem , więc wszystko jest jakby wyblakłe, ale następna odsłona będzie mam nadzieję bardziej kolorowa :-).
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
czwartek, 17 lipca 2014
"rośliny chyba postanowiły mnie pocieszyć :-)"
Zakwitła moja piękna lilia :-)). Przechowałam koszyk z cebulami w piwnicy i wiosną wystawiłam na podwórko mając nadzieję, że przetrwały zimę. Wypuściły zielone pędy, ale nie mogłam upilnować ślimaków, więc nadzieja na kwiaty wielka nie była. Ale się nie dały i wczoraj po powrocie od doktora zajrzałam na podwórko i sama radość - jedna lilia w całej okazałości. Dzisiaj kwiatów było już kilka.
I kolejna niespodzianka. Wiosną dostałam od koleżanki juki. Trochę marne były po wykopaniu, ale stwierdziłam, że należy dać im szansę. Małe chyba niestety zmarnieją, ale większa wypuściła kwiat :-)). Mam nadzieję, że się rozwinie. W maju pozbierałam kamienie i gruz po zeszłorocznym remoncie odpływów i zrobiłam taki pseudo skalniak. To czego nie zżarły ślimaki ma się o dziwo całkiem dobrze. Mury są okropne i tak naprawdę żeby podwórko wyglądało ładnie trzeba to wszystko z głową rozplanować, ale to juz więcej osób musiałoby chcieć się zaangażować. Dzisiaj sąsiadka zapytała co mi się stało bo dawno nic nie robiłam na podwórku ha ha. No ale jej akurat okna wychodzą na ten jako tako uporządkowany kawałek i zawsze to lepszy widok na zielone rośliny niż na obskurną ścianę. To miał byc pozytywny wpis i taki jest, jęczenia nie bierzcie pod uwagę.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku :-))
I kolejna niespodzianka. Wiosną dostałam od koleżanki juki. Trochę marne były po wykopaniu, ale stwierdziłam, że należy dać im szansę. Małe chyba niestety zmarnieją, ale większa wypuściła kwiat :-)). Mam nadzieję, że się rozwinie. W maju pozbierałam kamienie i gruz po zeszłorocznym remoncie odpływów i zrobiłam taki pseudo skalniak. To czego nie zżarły ślimaki ma się o dziwo całkiem dobrze. Mury są okropne i tak naprawdę żeby podwórko wyglądało ładnie trzeba to wszystko z głową rozplanować, ale to juz więcej osób musiałoby chcieć się zaangażować. Dzisiaj sąsiadka zapytała co mi się stało bo dawno nic nie robiłam na podwórku ha ha. No ale jej akurat okna wychodzą na ten jako tako uporządkowany kawałek i zawsze to lepszy widok na zielone rośliny niż na obskurną ścianę. To miał byc pozytywny wpis i taki jest, jęczenia nie bierzcie pod uwagę.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku :-))
czwartek, 10 lipca 2014
"nadal próbować ,czy sobie odpuścić ? ... podwórko 2014"
Na początek efekt działalności ślimaków. Niestety nie zrobiłam zdjęcia sprzed, żałuję bo Funkia była olbrzymia i naprawdę piękna.
Kilka zdjęć mniej "smacznych" roślin
A teraz pomijając kwestię ślimaków i innej żywiny, oto dlaczego zadałam pytanie w tytule posta. Pisałam w zeszłym roku, że jedna z mieszkanek kamienicy postanowiła założyć sobie malutki ogródek, jak widać w tym roku odpuściła i nic już nie robi :-(
i powód dla którego moja podwórkowa działalność jest sabotowana
Mamy 17 mieszkań, mieszkanki trzech uważają, że podwórko przy kamienicy nie jest po to, żeby urządzać tam miejski ogródek i przyjemnie spędzać czas, a powinno być miejscem do suszenia prania, składowania drewna i rzucania śmieci w dowolnym miejscu. Zrobiłam więcej zdjęć, ale myślę, że to jedno jest wystarczające. Dodam tylko, że swoje drewno trzymam w piwnicy i osoby składujące też takowe posiadają. Ręce opadają, tym bardziej, że są to osoby, które mieszkania wynajmują i mają w "głębokim poważaniu" porządkowanie kamienicy. Na dodatek do zarządu wpłynęła skarga, że rządzę się na podwórku i swoimi roślinami zabieram miejsce przeznaczone do jedynie słusznego celu czyli owego wieszania prania i składowania drewna :-(. To niestety nie wszystko, jedna z pań wykazuje się ułańską wprost fantazją w utrudnianiu mi życia. Ostatnio posunęła się już za daleko i miałam naprawdę dosyć, więc zadzwoniłam do właścicielki mieszkania, żeby porozmawiała ze swoją lokatorką. Co z tego wyniknie czas pokaże. Na razie trudno nawet skosić trawę, bo sznury są zawieszone non stop i nawet deszcz nie przeszkadza.
Nieco smutne pozdrowienia ze stryszku.
Kilka zdjęć mniej "smacznych" roślin
A teraz pomijając kwestię ślimaków i innej żywiny, oto dlaczego zadałam pytanie w tytule posta. Pisałam w zeszłym roku, że jedna z mieszkanek kamienicy postanowiła założyć sobie malutki ogródek, jak widać w tym roku odpuściła i nic już nie robi :-(
i powód dla którego moja podwórkowa działalność jest sabotowana
Mamy 17 mieszkań, mieszkanki trzech uważają, że podwórko przy kamienicy nie jest po to, żeby urządzać tam miejski ogródek i przyjemnie spędzać czas, a powinno być miejscem do suszenia prania, składowania drewna i rzucania śmieci w dowolnym miejscu. Zrobiłam więcej zdjęć, ale myślę, że to jedno jest wystarczające. Dodam tylko, że swoje drewno trzymam w piwnicy i osoby składujące też takowe posiadają. Ręce opadają, tym bardziej, że są to osoby, które mieszkania wynajmują i mają w "głębokim poważaniu" porządkowanie kamienicy. Na dodatek do zarządu wpłynęła skarga, że rządzę się na podwórku i swoimi roślinami zabieram miejsce przeznaczone do jedynie słusznego celu czyli owego wieszania prania i składowania drewna :-(. To niestety nie wszystko, jedna z pań wykazuje się ułańską wprost fantazją w utrudnianiu mi życia. Ostatnio posunęła się już za daleko i miałam naprawdę dosyć, więc zadzwoniłam do właścicielki mieszkania, żeby porozmawiała ze swoją lokatorką. Co z tego wyniknie czas pokaże. Na razie trudno nawet skosić trawę, bo sznury są zawieszone non stop i nawet deszcz nie przeszkadza.
Nieco smutne pozdrowienia ze stryszku.
czwartek, 18 lipca 2013
"nadal bardziej podwórko niz ogródek ;-)"
Zima w tym roku trochę dłużej potrzymała , a po ogromnych opadach śniegu podwórko wyglądało nieciekawie. Myślałam, że z zeszłorocznych roślin nic nie przetrwa. Coś tam jednak zaczęło się pokazywać i mimo postanowienia, że nawet palcem , tam nie ruszę jednak się ugięłam. Na tzw. dobry początek spędziłam na podwórku 5 godzin zbierając śmieci. W końcu do śmietnika daleko . Ale nic, pozbierałam, ogarnęłam, coś tam posadziłam i wyglądało to tak.
Na początku wiadomo nie za wiele roślinności, ale potem wszystko jakby postanowiło pokazać, że jednak chce rosnąć i błaga, żeby nie zostawiać odłogiem. Więc się starałam, zbierałam ohydne ślimaki,znajoma przytaszczyła cały worek różności ze swojego ogrodu, Mm aksamitki kupiła, sąsiadka stryszkowa też odwiedziła ogrodnika i wydawało się , że w tym roku to już będzie naprawdę ogrodowo bardziej niż podwórkowo. Wprawdzie bez szaleństw, bo różne roboty remontowe będziemy w kamienicy robić, więc nie ma co inwestować w zaplanowany ogród, ale jednak miło i przyjemnie. Po inwazji ślimaków , kupiłam nowe sadzonki, bo w końcu byle ślimak mnie nie pokona nawet jeśli występuje w ilościach hurtowych. Ale na ludzi nie ma sposobu. Ktoś się "zabawił"i polał rośliny czymś co je spaliło. Wyglądało to tak, jakby szedł sobie przez podwórko i machał butelką, w co trafił niestety padło. Wróciłam do domu i po prostu się poryczałam. O tym, że w ramach rozrywki ktoś podpalił tablicę ogłoszeń i wyraził swoją opinię o mojej skromnej osobie obelżywymi słowy wydrapanymi na ścianie korytarza to już nie wspomnę. Dla porównania widok jednej z roślinek przed i po
zostawiłam badylki, bo może korzenie przetrwały i roślina się odrodzi na następną wiosnę. Pierwsze zdjęcie jeszcze z wiosny, w momencie polewania była wielka i akurat zaczynała kwitnąć :-((.
Jak już się wyryczałam, wyzłościłam po raz kolejny kupiłam sadzonki. Tym razem najtańsze begonie, których nawet ślimaki nie jedzą :-). Szkoda mi tego co zostało zniszczone, ale rano poszłam podlewać i sama radość :-)) - dzisiaj zakwitła pierwsza lilia.
Nawiasem mówiąc jest wielką niespodzianką - kupiłam cebule, z których miały wyrosnąć półmetrowej wysokości ciemnoczerwone kwiaty,te jakby inaczej wyglądają hihi. Ale nawet sobie nie wyobrażacie jak się ucieszyłam. Pozostaje mi mieć nadzieję , że nikt jej nie załatwi.
Zdjęcia robiłam rano, bo jak tylko ludzkość zwlecze się z łóżek natychmiast przystępuje do "ozdabiania" podwórka praniem. Uporządkowałam też ostatni kawałek przy murze i posiałam coś co się nazywało "kwietna łąka". Wzeszło strasznie dużo roślinek, ale tylko trochę przetrwało, miedzy innymi nasturcja
Surfinię ślimaki obżarły do gołego badylka(wisiała na murze)i byłam pewna, że nadaje się już tylko do wyrzucenia, ale jak widać się nie poddała :-)
I kilka zdjęć bardziej całościowych
Kłącza(albo karpy) tej rośliny przyniosła sąsiadka od kolegi z działki i może pomimo "twórczej" działalności ślimaków zakwitnie. W każdym razie trzymam kciuki.
I taka bardziej pozytywna wiadomość. Starsza pani z parteru ogrodziła sobie mały kawałek przy murze i też próbuje coś uprawiać. I gdyby takich było więcej to kto wie, może mielibyśmy takie podwórko przy kamienicy jak Hiszpanie. Zazdroszczę im tych podwórek-ogrodów z całego serca. I chyba jednak jestem niereformowalna bo już sobie upatrzyłam kolejne roślinki u znajomej, jak tylko będzie je rozsadzać. I może ktoś mi powie, czy warto zostawić taką spaloną paproć?- jak ją sadziłam była naprawdę ładna i wyglądało, że się przyjęła, czy ma jakieś szanse na odrodzenie?
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku
Na początku wiadomo nie za wiele roślinności, ale potem wszystko jakby postanowiło pokazać, że jednak chce rosnąć i błaga, żeby nie zostawiać odłogiem. Więc się starałam, zbierałam ohydne ślimaki,znajoma przytaszczyła cały worek różności ze swojego ogrodu, Mm aksamitki kupiła, sąsiadka stryszkowa też odwiedziła ogrodnika i wydawało się , że w tym roku to już będzie naprawdę ogrodowo bardziej niż podwórkowo. Wprawdzie bez szaleństw, bo różne roboty remontowe będziemy w kamienicy robić, więc nie ma co inwestować w zaplanowany ogród, ale jednak miło i przyjemnie. Po inwazji ślimaków , kupiłam nowe sadzonki, bo w końcu byle ślimak mnie nie pokona nawet jeśli występuje w ilościach hurtowych. Ale na ludzi nie ma sposobu. Ktoś się "zabawił"i polał rośliny czymś co je spaliło. Wyglądało to tak, jakby szedł sobie przez podwórko i machał butelką, w co trafił niestety padło. Wróciłam do domu i po prostu się poryczałam. O tym, że w ramach rozrywki ktoś podpalił tablicę ogłoszeń i wyraził swoją opinię o mojej skromnej osobie obelżywymi słowy wydrapanymi na ścianie korytarza to już nie wspomnę. Dla porównania widok jednej z roślinek przed i po
zostawiłam badylki, bo może korzenie przetrwały i roślina się odrodzi na następną wiosnę. Pierwsze zdjęcie jeszcze z wiosny, w momencie polewania była wielka i akurat zaczynała kwitnąć :-((.
Jak już się wyryczałam, wyzłościłam po raz kolejny kupiłam sadzonki. Tym razem najtańsze begonie, których nawet ślimaki nie jedzą :-). Szkoda mi tego co zostało zniszczone, ale rano poszłam podlewać i sama radość :-)) - dzisiaj zakwitła pierwsza lilia.
Nawiasem mówiąc jest wielką niespodzianką - kupiłam cebule, z których miały wyrosnąć półmetrowej wysokości ciemnoczerwone kwiaty,te jakby inaczej wyglądają hihi. Ale nawet sobie nie wyobrażacie jak się ucieszyłam. Pozostaje mi mieć nadzieję , że nikt jej nie załatwi.
Zdjęcia robiłam rano, bo jak tylko ludzkość zwlecze się z łóżek natychmiast przystępuje do "ozdabiania" podwórka praniem. Uporządkowałam też ostatni kawałek przy murze i posiałam coś co się nazywało "kwietna łąka". Wzeszło strasznie dużo roślinek, ale tylko trochę przetrwało, miedzy innymi nasturcja
Surfinię ślimaki obżarły do gołego badylka(wisiała na murze)i byłam pewna, że nadaje się już tylko do wyrzucenia, ale jak widać się nie poddała :-)
I kilka zdjęć bardziej całościowych
Kłącza(albo karpy) tej rośliny przyniosła sąsiadka od kolegi z działki i może pomimo "twórczej" działalności ślimaków zakwitnie. W każdym razie trzymam kciuki.
I taka bardziej pozytywna wiadomość. Starsza pani z parteru ogrodziła sobie mały kawałek przy murze i też próbuje coś uprawiać. I gdyby takich było więcej to kto wie, może mielibyśmy takie podwórko przy kamienicy jak Hiszpanie. Zazdroszczę im tych podwórek-ogrodów z całego serca. I chyba jednak jestem niereformowalna bo już sobie upatrzyłam kolejne roślinki u znajomej, jak tylko będzie je rozsadzać. I może ktoś mi powie, czy warto zostawić taką spaloną paproć?- jak ją sadziłam była naprawdę ładna i wyglądało, że się przyjęła, czy ma jakieś szanse na odrodzenie?
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku
sobota, 7 lipca 2012
"na dachu i na podwórku"
Miałam nic nie robić na podwórku w tym roku, ale nie wytrzymałam. To co przetrwało zimę i "specjalny" rodzaj zasilania przez sąsiadów i ich powiedzmy gości zaczęło rosnąć i jakoś tak żal mi się zrobiło roślinek. Skalniaki od sąsiadki, które w zeszłym roku były malutkie rozrosły się jak szalone :-). Rdest niestety nie przeżył "zasilania" moczykiem imprezowiczów i jeden winobluszcz też marnieńki. Ale jakieś światełko w tunelu jednak jest :-), dostałam od stryszkowego sąsiada sadzonkę lawendy. Niby niewiele, ale baaardzo się ucieszyłam. Jeżeli tylko roślinki nie padną od naprawdę okropnego upału za miesiąc powinny być większe. A teraz koniec ględzenia, sami zobaczcie jak wygląda "mój" kawałek podwórka.
a tu jeszcze ugór, ale mam plan. W tym roku zamierzam uporządkować i może posadzić jakieś coś wieloletnie.
A teraz uprawy dachowe :-).
Nowy rodzaj pelargonii sprawdzam i chyba jednak te zwykłe najbardziej popularne najlepiej się sprawdzają na dachu.
Lawenda rośnie i pięknie pachnie jak wiatr zawieje
a w kuchennym oknie zioła :-), coś tam skubię do jedzenia, ale generalnie sprawdzam co i jak rośnie. Zapach też jest bardzo aromatyczny i apetyczny.
i najpiękniejszy "kwiatek" na dachu, jak widać uważa, że klatka należy tylko do niego
To tyle na dzisiaj. Gorąco jest tak, że trudno wytrzymać i z utęsknieniem wyglądam deszczu, oczywiście bez efektów specjalnych w postaci wichury i gradobicia.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
a tu jeszcze ugór, ale mam plan. W tym roku zamierzam uporządkować i może posadzić jakieś coś wieloletnie.
A teraz uprawy dachowe :-).
Nowy rodzaj pelargonii sprawdzam i chyba jednak te zwykłe najbardziej popularne najlepiej się sprawdzają na dachu.
Lawenda rośnie i pięknie pachnie jak wiatr zawieje
a w kuchennym oknie zioła :-), coś tam skubię do jedzenia, ale generalnie sprawdzam co i jak rośnie. Zapach też jest bardzo aromatyczny i apetyczny.
i najpiękniejszy "kwiatek" na dachu, jak widać uważa, że klatka należy tylko do niego
To tyle na dzisiaj. Gorąco jest tak, że trudno wytrzymać i z utęsknieniem wyglądam deszczu, oczywiście bez efektów specjalnych w postaci wichury i gradobicia.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)