czwartek, 25 kwietnia 2013

"sobotni rajd"

Na rajd po fortach dałam się namówić ledwo,ledwo :-(. Zimą nieco mi przybyło tu i tam i miałam wątpliwości czy nie padnę gdzieś po drodze. Zadyszka to moja codzienna towarzyszka ostatnio. Ale poszłam i nawet doszłam do celu, którym był Fort Łętownia :-).
Wyruszyliśmy o poranku z Żurawicy, czyli z Fortu Werner, potem Duńkowiczki, Bruner i ogólnorajdowe spotkanie w Łętowni zakończone masowym (hi hi) pieczeniem kiełbasek na ognisku.  Nie będę się rozpisywać o fortach, w internecie jest pełno informacji jak ktoś jest zainteresowany. Zdjęcia pstrykałam jak popadnie, pokazują głównie dziury w ziemi, albo wejścia do tychże dziur. W jednym z korytarzy zobaczyłam "gwiazdy", widzenie owo zakończyło się pokaźnym guzem niestety. Poza tym "nasi tu byli" sądząc po ilości śmieci jakie się wszędzie walały, ech... Ale rajd był fajny, w lesie wreszcie widać koniec zimy, a ja muszę popracować nad sobą.













jak widać trochę nas było :-), a ten pień bardzo mi się spodobał. Wystawał nad ruiną w dole jak jakaś przedpotopowa istota.

I na koniec - hurra skończyłam drugi kocyk, a nawet na fali wyrabiania resztek zrobiłam na drutach czapkę i szalik. Nigdy nie wiadomo kiedy zima nas znowu zaskoczy ;-).
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.

sobota, 6 kwietnia 2013

"świateczny zajączek i szydełkowe coś"

Święta były delikatnie mówiąc "ciekawe", ale dzieci przyjechały , Piotruś dokazywał i tym się cieszę, a reszta.... pies trącał resztę ;-)).
Gacuś w charakterze "świątecznego zajączka"





W poniedziałek dzieci pojechały a ja byłam jakaś taka nie bardzo. Najpierw stwierdziłam, że muszę coś zrobić, żeby nie siedzieć z ogłupiałą miną przed telewizorem, któren to telewizor żadnych ciekawych rzeczy nie przekazywał. Wyciągnęłam pudło z włóczką (niestety li i jedynie acrylową), którą kiedyś tam przed wiekami dostałam od babci. Wyprałam, wymotałam już jakiś czas temu i tak sobie leżała bez pomysłu na robótkę. Kolorki takie bardziej bijące po oczach. Babcia robiła z rzeczonego acrylu "amerykanskie" w stylu pledy i tak sobie pomyślałam - kocyk zawsze się przyda. No i zrobiłam hi hi. Cztery dni na tylnej części ciała i trzy kolorki z głowy. Nie bardzo jestem dumna z "dzieła" rak moich jako takiego, natomiast z tępa pracy i owszem, szczególnie biorąc pod uwagę, że za bardzo pracowita ostatnio nie jestem. Kocyk najłatwiejszy na świecie. Wystarczy umiejętność robienia półsłupków i każdy może wykonać sobie kocyk z resztek włóczki wszelakiej :-)).








Pozdrowienia ze stryszku :-)).