poniedziałek, 28 marca 2016

"kredensik", kocyk i wiosenny grudnik :-) "

Lubię kredensy. W dawnej kuchni miałam potrójny sosnowy. Na stryszku nie było miejsca na taki mebel, więc musiałam z niego zrezygnować. Ale chęć posiadania kredensu została, więc  kombinowałam i mierzyłam i oglądałam w internecie różne kredensowe obiekty. Podstawowym ograniczeniem był rozmiar i oczywiście cena. Jak już mi się coś spodobało to albo było za wysokie, albo poza zasięgiem. W końcu częściowo się poddałam bo rozciągnąć stryszku nijak się nie da. Kupiłam półkę i komodę z surowego drewna, którą pomalowałam na biało. Nie jest to kredens, ale obrusy, serwetki i inne szpargały schowałam w szufladach i chyba wygląda lepiej niż regał, który stał w tym miejscu. Na razie przykręciłam gałki jakie były. Wolałabym "sztućcowe" uchwyty, ale już nie ma. Pewnie kiedyś coś mi wpadnie w oko to zmienię.

dla przypomnienia - regał
wydaje się , że teraz jest więcej miejsca :-)
Nie czułam się ostatnio za dobrze, więc robótkowo bez szaleństw. Zrobiłam tylko kocyk dla Karola.


kocyk i szmatkowy koszyk na różne różności :-)
I jeszcze grudnik w marcu
taka wiosenna niespodzianka, w grudniu nie zakwitł, za to teraz się postarał
zakwitło też coś innego
nie wiem jak się nazywa ta roślina, kwiatki są na końcu patyczkowatych gałązek
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku :-)




sobota, 5 marca 2016

"w sprawie jednego komentarza przeczytanego z opóźnieniem"

Komentuję twój wpis gdyż byłam w zeszłym roku na tym samym oddziale w klinice w Gliwicach i nie zgadzam się z twoją opinią że lekarze spławiają innych pacjentów. Przez cały mój pobyt w szpitalu jak i wszystkie wizyty w klinice na kontrolach nigdy nie spotkałam się z brakiem profesjonalizmu wśród lekarzy. Lekarze pracujący w klinice onkologicznej w Gliwicach są jednymi z najlepszych profesjonalistów w swojej dziedzinie. Na całej klinice mają wiele pacjentów więc muszą zajmować się wszystkimi, a nie tylko jedną osobą. Mam 23 lata, też miałam nowotwór złośliwy i dzięki tym lekarzom mogę cieszyć się życiem i być zdrowa !!!! Przez cały pobyt w klinice nie spotkałam nikogo kto by powiedział jakiekolwiek złe słowo na któregoś z lekarzy.

Komentarz dotyczy wpisu :
Dopiero dzisiaj przeczytałam ten komentarz i na początek - cieszę się Pani Anno, że jest Pani zdrowa, ale po przeczytaniu komentarza odnoszę, wrażenie, że zarzuca mi Pani delikatnie mówiąc mijanie się z prawdą. Nie bardzo wiem czemu miałabym to robić? Nie prowadzę na blogu dziennika choroby, czasem tylko sytuacja mnie przerasta i co nieco mi się ulewa. Nie wiem jak wyglądał Pani pobyt w Klinice, ale mój niestety tak;
Lekarza prowadzącego widziałam tylko w dniu przyjęcia czyli 16 grudnia ponieważ następnego dnia zaczynał urlop.
Wyznaczona w zastępstwie Pani Doktor  nie mogła za bardzo zaangażować się w "mój przypadek" ponieważ po kilku dniach również oddaliła się z tej samej przyczyny, a po świętach okazało się , że pracuje tylko do sylwestra i wypis przygotował lekarz, który niestety nie udzielił mi żadnych odpowiedzi na nurtujące mnie pytania .  Jako zaangażowanie nie mam na myśli trzymania za rękę i głaskania po głowie tylko udzielenie konkretnych informacji o chorobie pochodzących od lekarza a nie z internetu.
Na temat skuteczności leczenia trudno mi się wypowiedzieć, ale : napromienienie cyberknifem miałam mieć co dwa dni ,chodziło o podanie dużych dawek w możliwie krótkim czasie, tymczasem przerwy między frakcjami wyniosły raz tydzień, a drugi raz pięć dni.  Na moje pytanie czy tak długie odstępy nie wpłyną na wyniki leczenia Pani Doktor tylko wzruszyła ramionami. Jak jest przekonam się w kwietniu po kontrolnym rezonansie. To chyba nie jest dziwne, że mam obawy bo tak naprawdę skuteczne w przypadku struniaka jest napromienianie protonowe i cyberknife był tak jakby leczeniem zastępczym i długie przerwy pomiędzy frakcjami mogły obniżyć jego skuteczność.
W przeciwieństwie do Pani usłyszałam krytyczne uwagi o niektórych lekarzach.Podkreślam o niektórych.
Pielęgniarki są bardzo zapracowane i pomimo tego znajdują czas dla pacjentów, naprawdę je podziwiam. O paniach z tzw personelu pomocniczego też nie powiem złego słowa.
Nie oczekuję od lekarza emocjonalnego zaangażowania się  w chorobę każdego pacjenta bo nikt nie jest w stanie tego robić, a jedynie traktowania jak chorego człowieka a nie "przypadku chorobowego". Oznacza to dla mnie między innymi rozważne dysponowania moim czasem, bo z nowotworem bywa różnie i zwykle właśnie czasu chory nie ma w nadmiarze.  Być może nie przeczytała Pani tego co pisałam wcześniej, być może Pani droga do leczenia na oddziale wyglądała inaczej. Opisałam to co mnie spotkało i co pozbawiało mnie siły potrzebnej do życia z chorobą i nie poddawania się. Każdy chory chce wyzdrowieć i ma nadzieję, że tak się stanie, ale nic tak jej nie odbiera jak poczucie bezradności i lekceważenia.
Znowu  mi się ulało, ale nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro. Nie wątpię, że wiele osób zawdzięcza życie lekarzom z Kliniki i sama mam nadzieję, że będę się mogła do nich zaliczyć. Czy jednak oznacza to, że mamy się pokornie godzić ze wszystkim co nas spotyka po drodze i znosić to w milczeniu ?