sobota, 30 stycznia 2016

"dzięki niezłemu wiatrowi - tak mnie naszło ;-)"

Idąc w kierunku miasta mijam rosnące na skarpie brzozy i jakieś krzaki. Przy wietrznej pogodzie można sobie nazbierać gałązek i innych śmieci z rodzaju "fajne jest, na pewno mi się przyda". Posiadam ulubiony płaszczyk, z urody przypominający fartuch woźnej z moich szkolnych czasów, ale ciepły, lekki i pierny. Zawartość kieszeni owego dzieła sztuki odzieżowej bywa nieco dziwna jak na osobę w wieku średnim zaawansowanym. Jakieś kamyczki, patyki, kawałki mchu i tym podobne skarby. Nazbierałam sobie ostatnio takich właśnie dóbr natury, umyłam w kabinie i z niejakim trudem, bo suche i raczej nie bardzo współpracujące przy zwijaniu zrobiłam coś w rodzaju wianka przedwiosennego. Wykorzystałam posiadane domki i kwiatki i oto jest - pierwszy w tym roku wianek :-))

Tak mnie naszło, że zamiast pakować siebie i Piotrka siedziałam w fotelu i z dużą przyjemnością oddałam się rozrywce :-). Wianek kruchy i na chybcika, ale jak na zainspirowany zebranymi na ulicy śmieciami całkiem udany.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.

piątek, 29 stycznia 2016

"zimowe śpiochy i zwykłe radości i smutki"

Trochę już trwa rok 2016, a ja ciągle nie mogę się zorganizować. Po powrocie z kliniki, odwiedziła mnie przyjaciółka jeszcze z lat dziecinnych ;-). Znamy się  pięćdziesiąt lat i chociaż widujemy niezbyt często to przy każdym spotkaniu okazuje się , że czas i odległość nie mają znaczenia. Kasia wyjechała w piątek, a w niedzielę przyjechał Piotruś na ferie. Ferie się kończą Piotruś wraca do domu, a ja na kilka tygodni jadę do Wrocławia. Życie ciągle szykuje niespodzianki i tym razem taka niezbyt dobra - mój tato miał zawał. Na szczęście wyszedł już ze szpitala , ale do końca leczenia daleko Mam nadzieję , że wrócę do domu pod koniec lutego. Po radioterapii czuję się średnio, na szczęście bez sensacji . Boli co miało boleć i jestem stale zmęczona, ale ogólnie ok. Kontrolne badania w Gliwicach 5 kwietnia. Staram się za bardzo o tym nie rozmyślać. Szpitalna robótka pojedzie do Wrocławia bo w domu nie miałam czasu i nic nie zrobiłam. Udało mi się tylko dokończyć zaczęty przed kliniką kocyk i znalazł już właściciela ;-). Jest kolorowy i pewnie dlatego spodobał się Piotrusiowi. Piotruś pomagał też w pruciu swetrów, więc materiał na nowe kocyki przygotowany.
A teraz kilka fotek zimowych śpiochów ;-))
" leniuszkowanie" z książką ;-)
a tu "padłem", kocyk w rzeczywistości ma lepsze kolory, ale niestety na zdjęciu tego nie widać
Norka "stołowa" i chłopaki w sypialni ;-)
i jeszcze pozostałość świątecznej dekoracji czyli wieszadło świątecznie- serduszkowe
 sąsiadka niosła wieszak do spalenia i udało się uratować kawałek, reszta była niestety całkowicie zżarta. Tylko wyszorowany i nawoskowany, trzeba będzie nad nim popracować, ale prezentuje się całkiem fajnie dla wielbicieli rupieci :-).
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku