czwartek, 31 grudnia 2009

"ostatni dzień roku"

Dawno nic nie pisałam, ale grudzień był jednych z najgorszych miesięcy w moim życiu. Ostatnie dwa tygodnie balansowałam na skraju całkowitego poddania się i emocjonalnej ucieczki w jakiś najdalszy zakamarek mojego ja. Tkwię po czubek głowy w bagnie i najgorsze jest to, że zostałam w nie wepchnięta calkiem niespodziewanie. Grom z jasnego nieba i inne takie. Ale człowiek ma jednak spore pokłady instynktu samozachowawczego. Powoli zbieram się w sobie i w miarę możliwości staram się wydostać, czyli teraz bagno sięga mi tylko do uszu ;-). Ale dość tych smętków. Podobno zanim się polepszy musi byc gorzej, więc uznaję, że gorzej już było i teraz nadchodzi czas na lepsze. Dziękuję tym co znaleźli dla mnie dobre słowo i ciągnęli za uszy do góry. Dziękuję Yrso, to naprawdę miłe i podnoszące na duchu, jak widzisz, że ktoś zauważa twoją nieobecność.
W ten ostatni dzień roku 2009 życzę wszystkim, którzy tu zaglądali , żeby ten nadchodzący Nowy Rok 2010 przyniósł Wam wiele dobrych dni i dużo radości.
Chcę też podzielić się z Wami całkiem niespodziewanym szczęściem jakie mnie dzisiaj spotkało :-))).
Dowiedziałam się, że zostanę babcią !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

niedziela, 29 listopada 2009

"grudniowe "Moje Mieszkanie"

Ukazał się grudniowy numer, co tu dużo mówić wyczekiwany. Wprawdzie szyłam te świąteczne
ozdoby na chybcika i dużo im brakuje, ale zawsze to miło jak jak się zobaczy w pięknym otoczeniu coś zrobionego przez siebie. Serduszka i choinki można powiesić na drzewku, albo wykorzystać tak jak zrobiła to stylistka :-)

Jagoda lubi proste ozdoby i taka też jest ta girlanda ;-)

zdjęcia Chaty są naprawdę piękne, ale nie bardzo wiem po co dawać fotkę ptaka bez głowy ??? Biorąc pod uwagę ilość czasu jaką stylistka i fotograf poświęcali na każde ujęcie, to akurat chyba nikogo nie zachwyca. Nie wiem czy to kwestia druku, ale chyba lepiej było dać mniejsze zdjęcie, ale jednak z głową hi hi. W końcu nie jest to Bezgłowy Nick, ani też Jeździec bez głowy. Tak więc drodzy oglądacze :-)) mojego bloga chyba nie zdziwicie się , że jest mi smutno i odkładam tą sprawę do kuferka straconych szans :-((.

Nie pokazałam zdjęć, które sama zrobiłam bo wszystkie jak jedno wyszły mi niewyraźne, niemniej przynajmniej mój ptak jest anatomicznie całościowy ;-)

i jeszcze zdjęcie w dziennym świetle na balkonie. Ptaszek do kompletu z tym ze zdjęcia, tylko "patrzy" w drugą stronę :-))

Podsumowując, z jednej strony jest mi bardzo przyjemnie. Jestem wdzięczna Jagodzie, że zechciała by moje "szmacianki" nie tylko ozdobiły chatę, ale też poprzez gazetę zaistniały w "świecie". Doceniam pracę stylistki Bereniki Ziemkiewicz i fotografa Kalbara - nie miałam pojęcia, że jedno zdjęcie wymaga tyle pracy - i bardzo miło wspominam spotkanie z nimi. Pewnie ktoś powie : ciesz się babo, że miałaś okazję zaistnieć w prasie, bo setki osób robią lepsze rzeczy i nikt ich nie pokazuje, a ty marudzisz. Więc nie chcę wydać się niewdzięcznicą, ale jednak wolałabym, żeby ptak był z głową hi hi.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających i dziękuję Jagodzie.

środa, 25 listopada 2009

25 listopada - święto Misiów :-))

Zazwyczaj 25 listopada jest mało przyjemny. Zimno, deszczowo i ogólnie ponuro, więc takie "misiowe święto" sprawia, że się uśmiechamy i jakoś nam lepiej na duszy. Przynajmniej ja tak mam, ale co tu ukrywać jestem mocno szurnięta na misiowym tle. Dużo ich ze mną zamieszkuje i ciągle przybywają nowe :-)). Byłam już całkiem podrośniętą panienką jak dostałam od Dziadka mojego pierwszego misia. Był żółty, miał czerwona kokardę, a że było to baaaaaaaaardzo dawno temu ;-), w środku miał trociny. I to niestety przyczyniło się do jego podróży w zaświaty. Moja młodsza siostra w wieku lat mniej więcej czterech przeżywała fascynację pralką o wdzięcznym imieniu "Frania". Wir to było coś pięknego po prostu, a jeszcze jak coś się w owym wirze kręciło to już było samo szczęście. Wrzucała tam wszystko co złapała. I w taki właśnie sposób zakończył życie mój misiu. Następnego dostałam już jako całkiem dorosła osoba od mojego teścia. Niestety gdzieś przepadł. Potem przez wiele lat była przerwa, aż dostałam od koleżanki na urodziny małego misia w świątecznym sweterku. I się zaczęło hi hi. Po kilku latach moja misiowa kolekcja trafiła na wystawę do Biblioteki Miejskiej. Co roku robią tam w grudniu wystawę różnych kolekcji. Misie cieszyły się taką popularnością, że zamiast miesiąc mieszkały w bibliotece dwa . A teraz "pani z misiami"jest zapraszana do przedszkoli :-)) i najmłodszych klas. Dzieci przynoszą swoje ulubione przytulanki (na przykład plastikowego dinozaura ;-) ),czytamy zawsze jakąś misiową książeczkę i opowiadamy o tym co kolekcjonujemy. Dzieciaki zbierają zadziwiające rzeczy hi hi. Ale dość tego gadania, teraz kilka zdjęć. Niestety natchnęło mnie już po południu i nie bardzo mi wyszły, ale trzeba jakoś uczcić to miłe święto.





To mój najnowszy misiu, albo misia :-)) jak kto woli " Alicja w Krainie Czarów". Przyjechała ze mną z Krakowa. To kolejny prezent od Patrycji.


Skorzystałam ze zdjęć z książki "Teddy's World" Mirjii de Vries wyd. Joost Elffers Book.

sobota, 21 listopada 2009

"rzut oka na Przemyśl"















Po dwóch tygodniach chorowania uznałam, ze dość i basta i wybrałam się na mały spacer ulicami Przemyśla. To naprawdę piękne miasto, ma tylko pecha do tych co nim zarządzają. Ale mam nadzieję, że chętnie powędrujecie razem ze mną :-)).

środa, 11 listopada 2009

"w Krakowie"

Wybrałam się w niedzielę do Krakowa na Targi Książki. Tłum ludzi był taki, że aż trudno uwierzyć w sondaże pokazujące marność czytelnictwa w Polsce. Niestety po wieloletniej pracy w księgarni wiem,że to co na targach nijak się ma do codzienności. Obleciałam oczywiście większość stoisk, obejrzałam straszne ilości książek li i jedynie dla przyjemności :-)). Dziecko nawet uwieczniło to na zdjęciach. Ta marsowa mina nie odnosi się do treści, a jest wynikiem mojego lenistwa. Nie chciało mi się wyciągać drugich okularów, a usiłowałam coś przeczytać.

Nabyłam kilka książek. W końcu być na targach i nic nie kupić to grzech po prostu.
"Bezdomny Ptak" wyd. Dwie Siostry - dla trochę starszych dzieci, ale nikt nie powiedział, że dorosły nie może też przeczytać. Historia opowiadana, przez hinduską nastolatkę, która w wieku 13 lat zostaje żoną, a niewiele później wdową. Wydaje się, że jej życie kończy się zanim się zaczęło, ale dzięki posiadanemu talentowi udaje jej się odmienić niewesoły los.

"U Martwych w Dallas" - kolejna książka o Sookie Stackhouse. Kilka lat temu Zysk wydał "Martwego aż do zmroku" i na tym poprzestał. Niestety to wydawnictwo często zaczyna jakąś serię i jej nie kończy. W tym przypadku po sukcesie serialu "Czysta krew", wydawanie przejął Mag. Zobaczymy jak będzie dalej bo Charlaine Harris wydała już sporo książek o Sookie. Jak ktoś lubi kryminalno-wampirze opowieści to przeczyta z przyjemnością.

"Gra" - Katherine Neville po kilku latach napisała kontynuację "Ósemki". Bardzo mnie to ucieszyło bo "Ósemka" to jedna z moich ulubionych książek. Zaczęłam ją czytać i nie mogłam się oderwać. Mam nadzieję, że "Gra" będzie równie wciągająca.

"Posłaniec"- druga po "Złodziejce książek"wydana przez Naszą Księgarnię książka Marcusa Zusaka. "Złodziejka" tak mnie zachwyciła, że nie mogłam się powstrzymać przed zakupem "Posłańca".

"Życie i Los"- przeznaczone na prezent, ale pewnie też przeczytam :-)), chociaż nie jest to lektura łatwa i przyjemna.

"Azyl"- ostatnio wiele się mówiło o tej książce. Chętnie przeczytam, tym bardziej, że historia opowiedziana w niej jest mi zupełnie nieznana.

Miałam zamiar pochodzić po Krakowie, jakieś zdjęcia zrobić, ale niestety pogoda okropnaaaaa, cały czas leje, a ja na dodatek złapałam grypę do towarzystwa z dzieckiem. Chorujemy sobie z Jakubkiem i jak na razie tylko Marysia trzyma się dzielnie . Ale przynajmniej mam co czytać hihi.
I jeszcze z zupełnie innej beczki :-), kupiłam trochę kamieni, więc po powrocie do domku będę miała co robić.



sobota, 7 listopada 2009

"przeraźliwie świąteczny patchwork ;-)"

Dawno mnie tu nie było, ale szczerze mówiąc od kiedy stałam się osobą bezrobotną jakoś mam mniej czasu ;-)) . Po powrocie do domu najpierw oddałam się totalnemu lenistwu, a potem trzeba było zabrać się za porządki. Nie wiem zresztą kiedy skończę, bo odkurzenie tego wszystkiego co stoi na półkach, wisi na ścianach i generalnie czyszczenie tony rupieci zalegających mieszkanie zdaje się nie mieć końca. Ale kiedyś tam niewątpliwie skończę. W tak zwanym międzyczasie uszyłam w tempie expresowym bieżnik i podkładki . Ma to być prezent dla Niemki i trochę mam obawy czy obdarowana będzie zadowolona. W każdym razie dowiem się już w następnym tygodniu. A jutro jadę do Krakowa na ostatni dzień Targów Książki. tym razem już tylko z potrzeby własnej :-)) i zapewne przywlokę kolejne obiekty do odkurzania, ale co tam, z książkami podobno tak już jest, że jak wpuścisz do domu jedną to potem rozmnażają się bez jakiejkolwiek kontroli.


Nora i Gacuś oglądają ptaszki :-))

czwartek, 22 października 2009

"jesienny wianek i dynie"

Zrobiłam pierwszy wianek na podkładzie z łozy. Zawisł na balkonie, gdzie spędziłam większość dnia. Deszcz nie padał i nawet nie było bardzo zimno, czyli akurat pogoda jak znalazł na sprzątanie. To co ocalało po lecie (niestety piękne geranium zakończyło żywot w tajemniczych okolicznościach :-(( )zabrałam do domu i na balkonie zostały tylko iglaki.

Ale za to chwilowo zamieszkały tam dwie dynie :-)). Mam zamiar zrobić konfiturę dyniową, ale póki co występują w innej roli. Niedługo Halloween, mam już dynie i...

mam też Czarownicę. Zbieram misie :-)) i to jest misiowa panienka Muffy VanderBear jak widać odpowiednio ubrana. Dostałam ją w zeszłym roku w prezencie halloweenowym.


nie brakuje też czarnego kota, wprawdzie Nora nie bardzo miała ochotę pozować ,i pokazywała tylko plecki, ale jest :-)). Teraz tylko pozostaje czekać na pukające do drzwi "Potwory"i przezornie zaopatrzyć się w koszyk cukierków :-)).

środa, 21 października 2009

"w domku :-))"

Tym razem bez zdjęć będzie. ale to tylko chwilowo. Do domu wróciłam bardzo zimową drogą. W Przemyślu śniegu za dużo nie było i szybko stopniał, ale pogoda mało fotograficzna jest szczególnie dla takiego pstrykacza jak ja :-)). Ale ciągle mam nadzieję na piękne jesienne dni. Kocie dziewczynki obrażone, że porzuciłam je na tak długo i nie bardzo są przymilne. Kocie dziecko przyzwyczaja się do mnie, ale generalnie jest na etapie "biegam i rozrabiam". Wokół osiedla też zmiany, z jednej strony Castorama z drugiej wielkie Tesco. Mam mieszane uczucia szczerze mówiąc. Do tej pory mieliśmy mało marketów w Przemyślu i czasem tego żałowałam bo jak się chciało coś kupić trzeba było jeździć do innego miasta. Moje mieszane uczucia wynikają z tego, że jak już miały zaistnieć to nastąpiło to co najmniej 10 lat za późno. W tamtych czasach były na pewno bardziej potrzebne chociażby ze względu na handel przygraniczny. Ale kto wie może i teraz przyciągną chętnych zakupowiczów.
Z drugiej strony z kulturalnej mapy miasta znikają ważne miejsca. Mamy już tylko jedno kino na przykład. W jakby dość dużym mieście to jednak za mało. Zamykane są kolejne już i tak nieliczne zakłady pracy. A nasi włodarze maja takie pomysły na promocję miasta, że można się rozchorować z wrażenia.
A ja po powrocie wiodę żywot leniwca i odwiedzam kolejnych znajomych :-). Niektórzy nawet się cieszą na mój widok :-), co jest bardzo miłe. Ale już niedługo tego dobrego, trzeba myśleć co dalej ze sobą zrobić. Pomysł mam , a co z niego wyniknie to czas pokaże.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających na mojego bloga.

wtorek, 13 października 2009

"coś się kończy..."

cztery miesiące minęły i nadszedł czas pożegnania z Lutowiskami i z ludźmi, których tu poznałam. Większość będę wspominała z szerokim uśmiechem, o innych po prostu zapomnę :-).
Czekałam na jesienne kolorowe liście na zboczu pasma Otrytu, żeby się pożegnać kolorowo, ale niestety dzisiaj pogoda pokazała co potrafi ;-). Tak wyglądało około godz.14.






Teraz jest godz. 19:25 nie ma prądu, wszystko zasypane, wieje i świata z okna nie widać.
Przyjechałam do Lutowisk późną wiosną, spędziłam tu lato i kawałek jesieni i jak widać udało mi sie załapać też na zimę :-)). Teraz zamiast się pakować siedzę przy jednej świeczce i czekam na "oświecenie". Nie będzie światłości, nie będzie pakowania niestety.
Mam nadzieję, że wszyscy, którzy odwiedzali mojego bloga nie zapomną o nim i czasem tu zajrzą.
Robótki z myszką nie zakończyły jeszcze podróży :-)).

czwartek, 8 października 2009

"prawie jak anioł hihi"


Nabieram chęci na szmatkowe ozdoby świąteczne. I chociaż tutaj nie bardzo mam z czego szyć, dziś uszyłam praojca aniołów, które dopiero powstaną :-). Pierwowzór aniołka jest aplikacją na świątecznym patchworku. Jako aplikacja całkiem przyjemnie wyglądał, więc niby czemu nie miałby takowego wyglądu zachować w formie przestrzennej bardziej. Hm, nic bardziej mylnego hihi, jak zobaczyłam co mi wyszło dostałam napadu śmiechu po prostu. Żeby już całkiem ową "postać"pozbawić anielskości wyszyłam mu złośliwą mordkę. Ale co na niego spojrzałam to mi się tak strasznie śmiać chcialo, że postanowiłam go jednak pokazać :-)).


Ponieważ to moje pierwsze dokonanie w dziedzinie anielskiej , pocieszam się , że następni aniołowie będą bardziej udani hihi.

wtorek, 6 października 2009

"misiu, ptaszki i..."

Takiego jesiennego misia dostałam od córki znajomych, którzy odwiedzili mnie w ostatni weekend :-)).

W niedzielę wybraliśmy się do lasu na spacer. Kto chciał zbierał grzybki bardziej przyjazne, ale mi najbardziej podobały się te właśnie :-).

Schody do..., możliwości jest wiele

i ostatnie już jesienne ptaszki uszyte w Lutowiskach.