piątek, 24 lutego 2012

"szmatkowy koszyk na robótki"

W rzeczywistości wygląda lepiej :-((. Kolor taki jak na pierwszym zdjęciu przy dziennym świetle. Niestety na następnych, ani bez lampy, ani z lampą nie wygląda jakoś pięknie. Zaczęłam robić ten koszyk dawno temu, jeszcze w starym mieszkaniu. Potem jakoś stracilam do niego zapał i tak sobie leżał w pudełku. Niestety nie był samotny, mam jeszcze trzy inne nieskończone. Ale widać na każdą robótkę przychodzi pora. Ten dzisiejszy po prostu czekał na odpowiednią właścicielkę :-)). Mam nadzieję , że będzie zadowolona z prezentu. Jest całkiem spory i myślę , że sprawdzi się w roli koszyka na kłębki i druty.



Pozdrowienia ze stryszku :-)

czwartek, 23 lutego 2012

" dodatek ilustracyjny do poprzedniego posta"

Aktualny stan posiadania ;-)), kilka fotek z bliska, ale jak widać dalekie od doskonałości, więc wybiórczo pokazuję te, które jako tako wyglądają. Ostateczny efekt to 29 sztuk. Hm, sama nie wiem co mnie opętało, ale praktycznie wykorzystałam wszystko co zawierał potworny wór resztek. Zostało kilka małych kawałków, z których uszyję kosmetyczkę.
Dzieła sztuki to to nie są,nie wysilałam się twórczo ale i tak jestem zadowolona. Dostarczyło mi to szycie zajęcia dla rak i odpoczynku dla głowy :-)). Jestem gotowa do dalszych wyzwań hi hi. Na początek muszę posprzątać bo pył z materiałów jest dosłownie wszędzie, a wycieranie kurzu było jakby bezsensowne, skoro codziennie pyliło od nowa. Pierwszą torbę pokazuję z dwóch stron. Praktycznie wszystkie z wiszących mają dwie strony, ponieważ nie starczało mi już kawałków i musiałam kombinować . Myślę , że nie ma to większego znaczenia dla wartości użytkowej "obiektów". Ta torba powstała z niewielkich kawałeczków. Po prostu nie umiem wyrzucić żadnego kawałka szmatki.







Serdeczne pozdrowienia od opętanej torbami mieszkanki stryszku ;-)).

czwartek, 16 lutego 2012

"słów kilka"

Niemoc mnie dopadła, a ilość chusteczek jaką zużywam, pewnie już by mnie zakryła po czubek głowy. Kręciło mnie to przeziębienie, aż położyło. Ale wcześniej amok torbowy miał się nadzwyczaj dobrze :-)). Uszyłam ich mianowicie 22 sztuki. Wariactwo po prostu. Siedziałam przy maszynie z zawziętością wielką , bo niestety wiedziałam, że jak schowam kawałki to już będzie koniec. Był taki moment, że torby mnie zawaliły, ale aktualnie posiadam już niewielką ilość :-)). Same korzyści mi przyniosły, wyszyłam dołek, obdarowałam kilka osób, a nawet 5 sztuk sprzedałam , więc zwrócił mi się koszt podszewek, nici i włókniny :-). Teraz zostały już naprawdę same skrawki, ale nadal kombinuję , więc pewnie jeszcze jakieś fotki zrobię. Przyznaję , że niestety większości nie uwieczniłam :-(. Zdjęcia nie są moją mocną stroną i zwykle jak się ocknę to już nie ma czego fotografować. Ten wpis na razie łysy, ale jak tylko nieco przejrzę na zapuchnięte królicze oczęta to dodam tzw. "materiał ilustracyjny" ;-).
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.