piątek, 30 stycznia 2015

"5 lat na stryszku - Zosia do wylosowania :-)"

5 lat bardzo intensywnego życia. Wzloty i upadki. Czasem balansowałam na krawędzi załamania i chyba wykorzystałam wszystkie zapasy wewnętrzne ;-). Z drugiej strony udało mi się wiele rzeczy. Czyli zwyczajne życie po prostu. W sumie stryszek to nie najgorsze miejsce do życia i mam nadzieję, że mimo przeszkód w postaci nieciekawych osobników zamieszkujących kamienicę z czasem uda nam się ją zmienić w bardziej przyjazne miejsce. Mam też nowe plany dotyczące zmian na stryszku, ale co z nich wyjdzie czas pokaże. Dziękuję za wszystkie odwiedziny, słowa wsparcia i zachęty. Wiele razy podnosiły mnie na duchu.
Chcę się podzielić moją "radosna twórczością" :-). Jeżeli ktoś ma ochotę zaprzyjaźnić się osobiście ze szmatkową Zosią proszę o komentarz pod tym postem. Losowanie w Walentynki. Zapraszam.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.


poniedziałek, 26 stycznia 2015

"kto tu jest szalony ???"

Sama nie wiem czy to ja zwariowałam czy ...........Spotkało mnie dzisiaj coś przedziwnego. Otóż kiedyś przy jakiejś okazji dowiedziałam się , że jest jeszcze do sprzedania małe pomieszczenie gospodarcze na parterze. Wtedy nie mogłam go kupić bo jeszcze duże spłaty kredytu wisiały mi nad głową, ale teraz jakby jest ciut lepiej. Postanowiłam zadzwonić do właściciela i zapytać czy pomieszczenie zostało sprzedane, bo widziałam, że jest użytkowane. Powiedział, że raczej nie, ale żebym się skontaktowała z biurem nieruchomości, które prowadzi jego sprawy, co też uczyniłam . Pani z biura wszystko sprawdziła, okazało się, że i owszem jest do sprzedania , został zrobiony nowy podział fizyczny i dzisiaj sprawa miała swój finał u notariusza. Z aktem notarialnym udałam się ja do Zarządu, ponieważ zwiększyła mi się ilość posiadanego dobra, a tym samym opłaty. Poprosiłam też administratorkę żeby skontaktowała się z właścicielem  mieszkania ,który użytkuje pomieszczenie i poprosiła o opróżnienie owego ponieważ zostało sprzedane. I się zaczęło. Pan z oburzeniem stwierdził, że posiada - domniemane prawo własności- (cokolwiek to znaczy) do owego pomieszczenia i ja mam wystosować do niego pismo jakim prawem domagam się jego opróżnienia . Jak widać zakup potwierdzony aktem notarialnym to za mało. Miał też pretensje dlaczego nie został poinformowany o sprzedaży. No, ale nie on był właścicielem to niby dlaczego ktokolwiek miał go informować ? Jeżeli chciał kupić to mógł zrobić to samo co ja czyli zadzwonić do właściciela i zaproponować zakup, a nie po prostu zająć. Zarządca żadnej wiedzy o "domniemanym prawie własności" nie posiada. Ten pan na akcie notarialnym posiada mieszkanie z piwnicą i od tego wnosi opłaty. Od pomieszczenia gospodarczego żadnej opłaty nie wnosi czyli koszty opłat do wspólnoty ponosił dotychczasowy posiadacz.
Czyli co? prawny właściciel nie może sprzedać bo ktoś inny uważa, że ma "domniemane prawo własności"?
A ja nie mogę kupić w majestacie prawa czyli, akt notarialny, podatek, wpis do ksiąg wieczystych, zgłoszenie do wydziału nieruchomości ?
Nie wiem śmiać się czy płakać ?
Pozdrowienia ze stryszku

środa, 21 stycznia 2015

"na dobry początek..."

Gdybym powiedziała, że nic mi się nie chce byłoby to wielkie niedopowiedzenie.Nawet chowanie świątecznych ozdóbek idzie mi kiepsko. Katar i bolące gardło też nie pomaga., ech...Najwięcej radochy z mojego braku mobilizacji ma Antoś, który szaleje miedzy pudłami :-) i napada na starszyznę. I tak mija styczeń. Dobrze chociaż , że żadnych postanowień nie robiłam, więc przynajmniej wyrzuty sumienia mnie nie gnębią (teoretycznie). Ten tydzień miał być lepszy, miałam sfinalizować pewien niewielki, aczkolwiek kosztowny jak dla mnie projekt. I co ? i nie wyszło, nawalił człowiek od którego wszystko zależało i pozostaje mieć nadzieję , że wcześniej czy później się uda. Jakiś wyjątkowo przygnębiający ten styczeń, dobrze, że już mniej niż więcej do lutego. I to by było na tyle w temacie powstrzymywania się od ględzenia.
Ale nie będzie tak całkiem źle w tym wpisie ;-). Miałam kilka wianków z gałązek brzozowych, zrobionych jeszcze wiosną z przeznaczeniem bożonarodzeniowym, które pozostały gołe bo grudzień też miałam kiepski i powstało niewiele nowych dekoracji. W mało pięknych okolicznościach przyrody czyli obstawiona pudłami , kartonami itp zamiast skończyć pakowanie zrobiłam dwa wianki hi hi. Było to tym łatwiejsze, że półprodukty miałam gotowe, pochodziły z innych "instalacji". To takie wianki pośrednie między świętami, czyli jeden bardziej w kolorach zimy, a drugi już bardziej wiosenny. Oby to był pierwszy krok ku bardziej efektywnemu żywotowi :-).

Zielono-czerwone były dekoracją wielkanocnego świecznika do kompletu z wiankiem kwiatowym, szmacianki w kratkę ozdabiały kiedyś gałązki w pierwszej wersji urządzenia przedpokoju. Wszystko wsadziłam w siatkę, wyprałam i wykorzystałam ponownie.
Pozdrowienia ze stryszku.