
Po ulewach i ostatnim gradobiciu z moich dachowych upraw tylko takie "kwiatki" zostały ;-)). Będę musiała posadzić nowe sadzonki, bo to co przetrwało robi bardzo żałosne wrażenie :-(.
Cały miniony tydzień zajmowaliśmy się przedpokojem. Nie bardzo lubię laminat, ale tym razem uznałam, że na przedpokoju będzie najlepszym wyjściem. Wszystkie drzwi są z okleiny klonowej więc będę się tego trzymać. Zamówiłam szafę i niestety na żadne przedpokojowe inwestycje już nie starczyło. Poza tym ceny regałów na wymiar były nieco powalające. Przedpokój jest mały i nieco pokręcony więc żaden gotowy mebel nie pasował, a ciągle jeszcze wchodziły mi pod nogi kartony z książkami. Minęło trochę czasu, uściboliłam ciut pieniędzy i po kilku wizytach w Castoramie uznałam, że nie ma wyjścia robimy regał na książki sami. Za kuchennymi drzwiami był mały zakamarek szeroki na 50cm i głęboki na 20,5 cm, za to wysoki 260 cm od ściany, a 280 do skosu. Podłoga jest krzywa, więc wykorzystaliśmy metalowe regulowane nóżki. Potem na fali dzialalności meblowej udało się jeszcze zrobić dwie półki. Udało mi się pomieścić prawie wszystkie książki, które nie zmieściły się w innych pomieszczeniach. Mozna powiedziec , ze jestem zadowolona z efektu, chociaż zdjęcia nie bardzo go pokazują, ale zrobienie zdjęć w wąskim i wysokim pomieszczeniu przekracza moje umiejętności.





W starym mieszkaniu mieliśmy wszędzie położona teracotę, co przy trzech kotach bylo najlepszym rozwiązaniem. Tutaj są panele na dodatek w bardzo poślednim gatunku i trzeba je czymś przykryć. Nie jest to takie proste. Do kuchni kupiłam dywanik z sizalu, który jest podobno bardzo wytrzymały, niestety widać na nim każda plamę. Wędrując po dywanowych sklepach zobaczyłam dywan, w którym się po prostu zakochałam. Był piękny, ręcznie tkany z wełny i oczywiście z przewagą czerwieni. Było to uczucie li i jedynie platoniczne . Cena wykluczała jakikolwiek bliższy kontakt z obiektem uwielbienia :-((. Niestety wpadłam po uszy i stwierdziłam, że tak czy siak jak już muszę mieć jakieś chodniki to tylko takie. Spędziłam kilka godzin przeglądając allegro i ten dywanik na poniższym zdjęciu jest pierwszym efektem mojego afektu hi hi. Jest bardzo zniszczony, ale już go nieco podratowałam, najpierw wyrównując brzegi,potem wiążąc nitki osnowy i wreszcie przeszywając łańcuszkiem ponad węzłami. Mam nadzieję , że to powstrzyma dalsze zniszczenia. Teraz jeszcze trzeba połatać boki bo prawie wszystkie nici puściły. Cena była niewielka, a ktoś tkając go wlożył w to tyle pracy,więc mogę i ja poświęcić mu trochę czasu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla większości ludzi to po prostu śmieć, ale lubię "śmieci" :-)).

i kolorowe butelki na belce. Wyglądaja bardzo efektownie, szczególnie jak są oświetlone.

Pozdrawiam z burzowego Przemyśla.