Wróciłam w sobotę wieczorem i jak na razie odpoczywam :-). Było bardzo przyjemnie, ale też nieco wykańczająco. Odwiedziłam wnuki na wsi. W Krakowie byłam u onkologa i zapisałam się na turnus terapii onkologicznej. Ostatnio trochę podupadłam na duchu i mam nadzieję, że taka terapia postawi mnie do pionu. Turnus zaczyna się od 15 maja, więc jeszcze mam sporo czasu. Byłam też we Wrocławiu. Przyjechała z Germanii moja siostra i we dwójkę doprowadziłyśmy naszego biednego Tatę do przesytu starymi dziećmi hi hi. Dwie córeczki w tym samym czasie...;-). Wybrałyśmy się do ZOO i Afrykanarium. I cóż, chociaż było bardzo przyjemnie to stwierdzam, że ZOO i Cyrk to zabawa dobra dla dzieci. W dzieciństwie uwielbiałam wrocławski Ogród, teraz mam mocno mieszane uczucia., ale może się czepiam.
Spotkałam się z Anią czyli blogową Kankanką i mogłam sobie obejrzeć jej Pasjonaterię od podszewki ;-). Przy okazji kolejnej wizyty we Wrocławiu na pewno znowu tam zajrzę.
Podrobiłam kocyk, mniej niż planowałam, ale każdy rząd zbliża do finału, więc i tak jestem zadowolona.
a na stryszku w ramach odpoczynku dokończyłam zaczęty przed wyjazdem kolejny szydełkowy koszyk
W domu powitała mnie bardzo obrażona i nieszczęśliwa Nora. Jedna z kocich bitew zakończyła się dziabniętym tyłeczkiem. Antybiotyki, środek przeciwbólowy i gustowna kryza nie zyskały kociej aprobaty. Wczoraj byliśmy na wizycie kontrolnej i kryza została na kolejny tydzień. Pierwszy raz kocia bitwa zakończyła się krwawo. Zapewne zadziałały pazury Gacusia, który stanowczo protestuje i nie pozwala na obcinanie.
W Przemyślu wiosna i nawet na nieszczęsnym podwórku pokazały się krokusy i narcyzy, chociaż po wczorajszym gradobiciu pewnie niewiele z nich zostało. Tegoroczny sezon na podwórku zaczął się od katastrofy budowlanej, ale o tym w następnym poście.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
No to nieźle kociska narozrabiały !
OdpowiedzUsuńKolejną fajną torbę zrobiłaś :-) Dziękuję Ci za wskazówki pod poprzednim postem.
Koty zwykle żyją w zgodzie, ale czasem dochodzi do regularnej bitwy ;-). Mam nadzieję, że wskazówki coś dały.Zazwyczaj moje robótki to tak na wariata. Mam jakiś plan, ale często w trakcie ten plan mocno ewoluuje. Powstaje coś co spod palców wychodzi;-).
UsuńSerdeczne pozdrowienia ze stryszku.
Fajnie ,że pomyślałaś o takim turnusie Marysiu , wzmocnisz się psychicznie , odpoczniesz , poznasz nowe osoby .
OdpowiedzUsuńPowrót do ulubionych miejsc z dzieciństwa , czasem rozczarowuje , ale zwykle ich widok przywołuje miłe wspomnienia .
W nowej torbie zastosowałaś ciekawe rozwiązania dekoracyjne ,stonowana kolorystyka i rozetki oraz wykończenie denka bardzo mi się podobają .
Nora jest bardzo ładna , nawet z "kloszem" i naburmuszoną minką ;))
Pozdrawiam serdecznie -Irena
Zwykle radzę sobie sama, ale od jesieni jakby gorzej i miewam naprawdę okropne dni, więc uznałam, że trzeba zadziałać.
UsuńZOO nie tyle mnie rozczarowało co bardzo zasmuciło. Inne spojrzenie po prostu.
Nora jest bardzo humorzasta kotka i jak na siebie i tak w miarę dobrze znosi tą chorobę. Ostatnio jak podawaliśmy jej antybiotyki na układ moczowy było znacznie gorzej.
A torba wyszła lepiej niż myślałam ;-).
Pozdrawiam serdecznie i miłego odpoczynku.
Niezle sie nascibolilas, ja myslalam po rzuceniu okiem, ze to len, a kwiatki na niego naszyte. Dopiero wpatrujac sie detalicznie, dojrzalam miliony scislych oczek.
OdpowiedzUsuńKociambry zaszalaly! Wyobrazam sobie to obrzenie sie na caly swiat Nory. mam porównanie w pielegnacji psa i kota; latwiej jest ogarnac kilka psów, niz jednego kota co do pielegnacji pochorobowej. Badz silna :)
Trochę faktycznie się nadłubałam, ale jak mam ciąg to szybko idzie ;-). Jak mi coś nie leży to miesiącami dłubię.
UsuńChoroby kotów bywają uciążliwe.Ale miałam kota z cukrzycą i jak stwierdził, ze po zastrzyku lepiej się czuje sam wskakiwał na stół i domagał spokojnie pozwalał zrobić sobie zastrzyk. Królewna przez 7 lat dostawała po kilka tabletek dziennie. Niezbyt to lubiła, ale większych problemów nie było. Nora i Gacuś to zupełnie inna bajka.
Miłego weekendu :-).
Prześliczne są Twoje robótki:) Trzeba mieć do tego talent, jak go nie ma, to tylko nitki się plączą:)) Z ZOO mam podobne odczucia, nie byłam od kiedy dzieci wyrosły.. A Nora.. Biedna Kicia.. Nasz Muffin również jest trudnym bardzo pacjentem, więc rozumiem Cię bardzo dobrze.. Trzymam za Was kciuki, żeby szybko zdrówko wróciło:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńMoje robótki są takie bardzo "podstawowe". Ale miło mi, że Ci się Aniu podobają. Powinnam skupić się na jednej rzeczy, a nie na kilkunastu wtedy efekt byłby lepszy ;-). No ale jak się ma na drugie imię Chaos...Nora dzisiaj dostaje ostatnia porcje lekarstwa i z tego co widać na wygolonym tyłeczku jutro powinna pozbyć się "kryzy". Ale i tak czeka nas stresująca wizyta u weterynarza. Oby Muffin jak najrzadziej był pacjentem ;-).
UsuńDziękuję bardzo za życzenia i serdecznie pozdrawiam.
Jestem fanką Twoich robótek.Bardzo chciałabym się zarazić, ale jak dotąd na chęciach się kończy. Jakiś czas temu dłubałam makatki, przestałam i różne kłębki się plączą. Należałoby to wykorzystać a jakoś nie mogę się zmobilizować...
OdpowiedzUsuńMiłego i owocnego majowego pobytu i dużo, dużo zdrowia!Serdeczności.:)
Dziękuję bardzo. Na każdego przychodzi pora i zaczyna coś dłubać. Na siłę to nic nie wychodzi, więc lepiej poczekać. W którymś momencie kłębki zawołają ;-).
UsuńPozdrawiam serdecznie.