Pozdrawiam i do następnej odsłony :-))
niedziela, 28 lutego 2010
"zmienił mi się widok z okna :-))"
Pozdrawiam i do następnej odsłony :-))
środa, 17 lutego 2010
"kuzynka ;-) Hobbitów"
czwartek, 4 lutego 2010
"upiorna sobota, a potem ciut lepiej"
A teraz nieco wiadomości z historii przeprowadzki:
W sobotę ostatecznie pożegnaliśmy się z naszym mieszkaniem. Rano dużym samochodem pojechała reszta mebli i większych rzeczy. Zostały niby resztki do zapakowania, ale jak się okazało te właśnie resztki mnie pokonały. W pewnym momencie popatrzyłam na to wszystko, usiadłam na podłodze i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam. Doprowadziłam się do takiego stanu, że nie mogłam przestać. Za dwie godziny miał przyjechać mąż koleżanki zabrać resztę dobytku i zwierzaki, a ja zamiast pakować , siedzę i ryczę jak głupia. W końcu udało mi się zebrać w sobie i zadzwonić , żeby nie przyjeżdżał . Gonia kazała mi się uspokoić i przybyła z pomocą. W efekcie udało nam się zakończyć przeprowadzkę późnym popołudniem. Oczywiście dla dopełnienia rozrywki cały czas padał mokry śnieg i to co jechało na przyczepce dotarło nieco"obryzgane" ;-). Koty jechały w trzech koszykach w samochodzie i nawet nie bardzo protestowały. Chyba tak samo jak ja miały dosyć wszystkiego. Jadąc do nowego mieszkania nie wiedziałam jeszcze co za upojny widok, czeka na mnie na miejscu. Cały korytarz zastawiony i to samo w mieszkaniu. Normalny obłęd. A ja oczywiście znowu w ryk. Zupełnie nie potrafiłam sobie wyobrazić jak się z tym wszystkim zmieszczę w nowym domu :-(. Część rzeczy nadal zajmuje korytarz , ale dzisiaj prawdopodobnie Pan Zygmunt skończy łazienkę, więc będzie można zapchać mały pokój. W sobotę mieliśmy prowizorycznie zainstalowaną toaletę, ale wody nadal niet, więc trzeba ją było nosić ze sklepu na rogu. We wtorek woda się pojawiła, ale dzisiaj znowu odpłynęła w nieznane. Generalnie jednak idzie ku lepszemu. Zlikwidowaliśmy już trochę kartonów, głównie z książkami. Meble zostały skrócone i dostosowane do wysokości pomieszczenia. Doły z szufladami zostaną wykorzystane jako podstawa pod kanapę(normalnie pomysłowy Dobromir się we mnie objawił). Mam już prawie skończony główny mebel w kuchni, który powstał na bazie obciętych regałów z Ikea. Wygląda całkiem zadowalająco, ale pokażę zdjęcie jak już kuchnia będzie mniej więcej urządzona, teraz to po prostu masakra. Nie obyło się też bez małej katastrofy, hi hi. Dziecko przywiozło mi z Krakowa bejcę, coby kolor podstawy był taki jak regałów. No i niestety bejca mi się zważyła :-(, musiałam wszystko szlifować do gołego drewna. Główną "zaletą" tej rozrywki było zapylenie wszystkiego w mieszkaniu. Dobra wiadomość na koniec dzisiejszej pisaniny jest taka, że koty zniosły przeprowadzkę zdumiewająco dobrze :-)).Pozdrawiam serdecznie, a ciąg dalszy nastąpi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)