środa, 18 listopada 2015

"Klinika Onkologii, Radioterapii i Chemioterapii w Gliwicach czyli paranoja ma się dobrze c.d."

Ustalony termin konsultacji 18 listopad 9 rano. Wyjazd 17 listopad 5 rano jedynym autobusem jadącym przez Gliwice. Czas jazdy 7,5 godz., cena biletu 60 zł. Hotel niedaleko kliniki klasy bardzo średniej 130 zł doba. Powrót - mam "szczęście"od 18 XI do 12 XII pociąg relacji Wrocław-Przemyśl o 13.29 jedzie przez Gliwice, przyjazd około 21.15. Jak nie zdążę autobus o 18. Zdążyłam, koszt 62 zł. Pozostałe koszty, komunikacja miejska, jakieś jedzenie, w sumie około 350 zł.  A co pomiędzy?
8.30 - czekam na konsultację
około 9 dowiaduję się , że konsultacja przełożona na 10-10.30 bo zmarł ojciec Pani Sekretarki i wszyscy udają się na pogrzeb. Wracam do hotelu , wymeldowuję się i z powrotem do kliniki.
9.45 -czekam na konsultację
11- zostaję poproszona, tym razem do gabinetu. Zamiast Profesora, który zlekceważył umówionych pacjentów i zrobił sobie wolne inny doktor, jak się okazuje Docent Zastępca + Młody Doktor, na którego spadł jakże uciążliwy obowiązek zajmowania się moim "przypadkiem". DZ jak się okazuje kompletnie niezorientowany w "przypadku"zadaje pytania typu :jakie miałam objawy i kto zrobił operację. Jak również czy się zgadzam na radioterapię. Hm, jestem tam czwarty raz, nie bardzo mam inne wyjście więc pytanie raczej zbędne. DZ postanawia, że jak już jestem to zostanę poddana procedurze czyli zrobienie maski, tomograf do kompletu i rezonans. W przyszłym tygodniu doktory obejrzą, obgadają i postanowią czy ewentualnie można coś w moim "przypadku" zdziałać, bo jak wiadomo bliskość rdzenia utrudnia jakiekolwiek działanie lecznicze. Konkretów brak jak zwykle.
Udaję się z MD do modelarni, gdzie niestety niestety dowiadujemy się , że z "procedury" nici albowiem awaria jest i ani tomograf ani rezonans nie działają. Następny termin 25 listopad. czyli od nowa wydatki i wielogodzinne podróże, że o upływającym czasie nie wspomnę.
Przy okazji na moje pytanie czy doktory nie wiedziały, że przy metalowym implancie terapia protonowa jest niemożliwa dowiaduję się , że nie wiedziały bo !!! nie rozpatrywały terapii pod tym kątem. Brak mi słów.
Kolejny raz usłyszałam też pytanie czy mam kartę szybkiego leczenia onkologicznego. Kolejny raz odpowiedziałam, że nie mam. Najpierw konsternacja, a potem odkrywczo MD stwierdził, że tylko w przypadku złośliwego nowotworu się takową dostaje. Ja z lekkim zdziwieniem : ale panie doktorze na wyniku z badania histopatologicznego jest wyraźnie napisane, że nowotwór złośliwy. Doktor się zacukał i nie podjął tematu, a ja się zastanawiam czy ktokolwiek w tej klinice zapoznał się z moją dokumentacją?
Tak sobie myślę, że z tymi protonami to mnie spławili. Mogli wcześniej sprawdzić, czy w razie gdyby Bóg zwany NFZ nie sfinansował mi protonów to byłaby możliwość zastosowania Cybernoża. Tak dla zaoszczędzenia czasu na później, bo żadnej gwarancji owego sfinansowania nie było. W przypadku struniaka protony skuteczniejsze, ale warto wiedzieć czy jest inna alternatywa w razie gdyby się nie udało.
Śmiać się czy płakać? - wybrałam śmiech bo podobno lepszy dla zdrowia, ale ile razy jeszcze dam radę się śmiać?
Jaką mam gwarancję, że w przyszłym tygodniu będzie inaczej? bardziej profesjonalnie i z myślą o pacjencie?
Czy każdego tak traktują, czy ja jestem jakoś "uprzywilejowana", bo nie przeszłam przez gabinet  kolejnego Boga-Profesora , tylko pojawiłam się ze skierowaniem z innego centrum radioterapii?
Mam złośliwy nowotwór kręgosłupa szyjnego i ogólnie czuję się średnio. Nie mam już siły na te niekończące się pseudo konsultacje. Czy specjalnie tak robią żeby ludzie się poddawali i rezygnowali?
Pozdrowienia ze stryszku
dopisek
Z rzeczy bardziej pozytywnych to skończyłam drugi "wielki kwadrat". Jak ciut ochłonę to zrobię zdjęcia :-).
Pospacerowałam trochę po Gliwicach i nawet mi się podobało, chociaż wolałabym inne okoliczności przyrody.

11 komentarzy:

  1. jakże trudne pytanie:śmiać się czy płakać?........wybierasz śmiech, bo na takie "imbecylstwo" lekarzy nijak inaczej reagować nie można......ale potem przykro się robi, przecież to XXI wiek......i co dalej.......śmiech zamiera na ustach, a w oczach wilgotno się robi......smutek wkrada się do wnętrza, że "ONI" zadufani w sobie tak lekceważą chorego człowieka....który czuje się strasznie bezradny....... eh,
    Myszko, trzymaj się, jestem całym sercem i myślą z Tobą.....uwielbiam twój blog, twoje pomysły, a nawet twoje poddasze.......jeśli się nie mylę to przeniosłaś się z Krakowa do Przemyśla.......są to moje regiony.....więc wspomnienia ożyły, dzięki Tobie......nie zawsze komentuję, ale te "pisiackie" wybryki są wariackie.....myślę że nawet jesteśmy w podobnym wieku.....haha......wspieram na odległość......
    pzrd, Ursa, Kapsztad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Urso. Bezsilność najbardziej wykańcza. Jestem zależna od poczynań ludzi, którzy niespecjalnie się przejmują tym co robią, albo raczej nie robią. Staram się jakoś dystansować, ale to jest coraz trudniejsze. Do Przemyśla przyjechałam z Wrocławia , chociaż w tzw międzyczasie mieszkałam jeszcze w Żarach :-). W Krakowie przez kilka lat mieszkały dzieci i nadal tam pracują.
      Co do JSP to obawiam się , że to dopiero początek niestety.
      Pozdrawiam ze stryszku.

      Usuń
  2. Kolejny raz czytam Twój wpis ...trudno pojąć , ale niestety tak właśnie " leczy" się chorych w naszym kraju .
    Podejście i zaangażowanie lekarzy jest ... brak mi słów .

    Ciekawa jest nowego pledu ,pozdrawiam serdecznie , życzę szczęścia i zdrowia -Irena






    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Irenko. Ja już nie wiem co myśleć o tej klinice. Z jednej strony słyszałam wiele dobrego o skutkach tamtejszego leczenia. Z drugiej to czego ja tam doświadczam... Dodałam dzisiaj wpis z pledem :-).
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  3. Brakuje mi słów, żeby to wszystko skomentować. Trzymaj się dzielnie, może następnym razem będzie tak, jak być powinno.
    Pozdrawiam.
    regian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Regian. Trzymam się na ile mogę. Też mam nadzieję, że kolejna "wycieczka" okaże się bardziej sensowna.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  4. Komentuję, bo mam wrażenie, że powinnam, żebyś poczuła, że nie jestes sama w tej wirtualnej przestrzeni... chociaż nie powinnam, bo gdybym miala szczerze napisać, co myślę, moj wpis musiałby przyjąć postać szeregu słów powszechnie uznawanych za najwulgarniejsze a możliwych.

    Ale się (z trudem) hamuję i tylko napiszę, że my trzymamy kciuki, a ty trzymaj - się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anutku, ja cały czas się powstrzymuję przed używaniem słów powszechnie uznawanych za mało eleganckie, że się tak wyrażę ;-).
      Powstrzymuję się i robię kolejny "wielki kwadrat" bo to jest lepsze dla mnie po prostu. Dopóki mogę coś robić jest w miarę ok. Żyję aktualnym dniem i staram się za bardzo nie zamartwiać. Dzięki za trzymanie kciuków. Dzięki tym bardziej, że sama przeżyłaś trudne chwile.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Komentuję twój wpis gdyż byłam w zeszłym roku na tym samym oddziale w klinice w Gliwicach i nie zgadzam się z twoją opinią że lekarze spławiają innych pacjentów. Przez cały mój pobyt w szpitalu jak i wszystkie wizyty w klinice na kontrolach nigdy nie spotkałam się z brakiem profesjonalizmu wśród lekarzy. Lekarze pracujący w klinice onkologicznej w Gliwicach są jednymi z najlepszych profesjonalistów w swojej dziedzinie. Na całej klinice mają wiele pacjentów więc muszą zajmować się wszystkimi, a nie tylko jedną osobą. Mam 23 lata, też miałam nowotwór złośliwy i dzięki tym lekarzom mogę cieszyć się życiem i być zdrowa !!!! Przez cały pobyt w klinice nie spotkałam nikogo kto by powiedział jakiekolwiek złe słowo na któregoś z lekarzy.

    OdpowiedzUsuń