1 styczeń - niby zwykły dzień, a jednak wydaje się w jakiś sposób początkiem czegoś nowego. Pewnie większość z nas ma jakieś postanowienia . Z realizacją bywa różnie, ale w tym szczególnym dniu wszystko wydaje się możliwe. I chyba to właśnie jest takie wspaniałe, że cokolwiek nas spotkało w mijającym roku, wierzymy, że następny będzie pełen nowych szans. Ja przynajmniej staram się mieć taką nadzieję :-)). Minione dwa lata były dla mnie trudne, ale z drugiej strony nauczyłam się czegoś o samej sobie. W sierpniu tego roku spotkało nas wielkie szczęście - na świecie pojawił się Piotruś. Było więc i wspaniale i koszmarnie. Osobiście mam tylko jedno postanowienie -żeby ten nadchodzący rok powitać z szerokim uśmiechem i małymi kroczkami, ale jednak iść do przodu.
Innych postanowień nie czynię , bo zwykle nic z nich nie wychodzi ;-). Tak jak nic nie wyszło z moich planów przedświątecznych. Częściowo mogę za to winić zimę , która jak zwykle zaskoczyła drogowców i innych odpowiedzialnych za stan chodników. Mianowicie w wyniku śliskości straszliwej moja osoba zawarła nagły i gwałtowny kontakt w poziomie z hm, trotuarem. Skutki owego kontaktu odczuwam niestety do dnia dzisiejszego, ale idzie ku lepszemu i czego nie zrobiłam na Boże Narodzenie ,być może zdążę zrobić na Wielkanoc :-)).
Wielu powodów do uśmiechu w tym Nowym Roku 2011, życzy Wam mieszkanka stryszku :-)))) .