środa, 24 listopada 2010

"czasem czuję się..."

Czasem czuję się jak Syzyf pchający kamień pod górę. Co jakoś uda mi się podpełznąć pod górkę to znowu lecę w dół na łeb. Ale nie będę narzekać, bo aktualnie znowu pełznę :-)). W związku z tym udało mi się coś tam zrobić w małym pokoju, który był traktowany mocno po macoszemu. W zeszłym tygodniu odwiedziłam szmaciane miejsce kultu i wprawdzie dokonałam zakupu za jedne 50 gr , ale doznałam, że tak powiem z przymrużeniem oka "oświecenia". W tym pokoju na podłodze miało leżeć coś zupełnie innego, niestety w związku z tym, że nabycie sizalowego chodnika do kuchni okazało się pomysłem debilnym, musiałam zmienić koncepcję. W kwestii wyżej wspomnianego chodnika mogę powiedzieć, że i owszem jest wyjątkowo wytrzymały i odporny na kocie pazury, ale.........jest wyjątkowo podatny na wszelakie plamy i niestety nie do wyczyszczenia :-((. W każdym razie wrzuciłam go do małego pokoju i na tym niestety stanęłam. Do kompletnego braku pomysłów dołączył się dołek i pęknięte zebro, które skutecznie powstrzymywało mnie przed jakimkolwiek gwałtowniejszym ruchem. Czas mijał i wprawdzie z żebrem było lepiej, ale z głową niekoniecznie i tu właśnie niespodziewanie pomogła wizyta w szmaciarni .Zobaczyłam małą tkaną serwetkę i coś zaskoczyło. Wydałam oszałamiającą sumę 50 gr i pognałam do domu. Przekopałam się przez te straszne ilości zgromadzonego dobra i do maszyny. Oto efekt mojego napadu pracowitości :-)). Narzuta z dwóch bawełnianych zasłon usztywniona i jednocześnie ocieplona włókniną

Jako element główny poduszki "bohaterka" całej akcji czyli serwetka. W drugiej poduszce wykorzystałam zapięcie od koszuli, która dostarczyła mi materiału na ptaki.

W trzeciej poduszce wykorzystałam serwetkę z tego samego miejsca kultu, zresztą równie "kosztowną" :-)

i jeszcze jedna od dawna czekająca na wykończenie robótka. Samo uszycie kocyka nie zajęło mi dużo czasu, ale postanowiłam na nim poćwiczyć ręczne pikowanie. Powiem tylko, że dłuuuuuuuuuuuuugo ćwiczyłam, a z efektu jestem średnio zadowolona. Ale co tam, grunt, że skończyłam. Tak wygląda z wierzchu...

a tak od spodu

i jeszcze ostatnio ulubione miejsce Nory. Miałam nadzieję , że kiedyś tam na stryszku będzie kominek, ale niestety po wizycie kominiarza, okazało się , że to niemożliwe, więc póki co taka namiastka.

Pozdrowienia z przygotowującego się do zimy stryszku :-).

11 komentarzy:

  1. Znam ten kocyk! Gratuluję wykończenia!
    Narzuta i poduszki wyszły pięknie!
    Życzę zdrowia Marysiu i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę krzyczeć ;)) Z zachwytu!!!
    Cudne masz pomysły! Piękne poduszki! Czy jeszcze coś może kosztować 50gr???
    A kocyk? CUDOWNY!!! I nie pisz, proszę o "średnimzadowleniu" ;)) Dla mnie idealny :)
    Jesteś niesamowita :))

    Nie myślałaś o robieniu TAKICH śliczności na sprzedaż? Na zamówienie?
    Ściskam serdecznie i przesyłam dużo dobrych myśli :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie Marysiu...Twój stryszek pięknieje w oczach:)! Ależ miałaś super pomysł na wykorzystanie "zdobycznych" tkaninek!:)"Szmaciane miejsce kultu"...hi,hi...też "czczę" jak mam tylko okazję:)))
    Zdrówka życząc pozdrawiam serdecznie, Ewa:)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, jak ja lubię zaglądać na Twój stryszek i się "natychać". Właśnie to połączenie kolorów kojarzy mi się z ciepłem, przytulnością ... domem po prostu. Chyba bym nie schodziła z tego łóżka :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocyk prześliczny ale podusie są wspaniałe, fantastycznie wszystko do siebie pasuje!
    Uwielbiam takie miejsca z klimatem
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie się tam zrobiło, bardzo ciepło i sympatycznie. Podusia z serwetą przecudnej urody *__*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz ,że myślałam o Tobie od samego rana , dzisiaj święto misia , czy jakoś tak w dodatku międzynarodowy , a przecież Ty masz najwspanialszą kolekcję misiaków ,nawet widzę kilka z nich na zdjęciach.
    Wspaniale urządziłaś ten pokoik , wszystko jest idealnie dobrane , mam ochotę usiąść na tym fotelu i poczytać książkę w ciszy i spokoju . Prawdziwa oaza , zacisze dla skołatanej głowy i serca .
    Pikowanie ręczne !?, nawet nie będę próbować , dlatego wyrażam swój szczery podziw dla Twojej cierpliwości , a podusie to prawdziwe arcydzieła pomysłowości i wykonania .
    Marysiu , życzę Ci dużo zdrowia i szczęścia w życiu.
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  8. Poduszki są genialne!!!
    Przeszłam wzrokiem przez pikowanie - wyrazy podziwu!
    Na żywo pewnie jeszcze ładniejsze :)
    Też dziś myślałam o Tobie przy okazji święta :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za odwiedziny i dobre słowo. Ciesze się, ze pokoik budzi pozytywne uczucia.Szczególnie teraz jak jesteśmy zasypani przyjemnie zwinąć się na łóżku z książką w reku i kotem przy boku.Joanno miałam swego czasu taki plan, żeby spróbować szyć na zamówienie i nawet początek był całkiem obiecujący. Niestety potem świat ociupinkę zawalił mi się na głowę i jakoś sprawa upadła. Może wreszcie pozbieram się na tyle,że będę mogła dotrzymać zobowiązań. Yrso mimo, ze obiecałam sobie nie przygarniać więcej misiów, bo większość mieszka w pudlach to niestety na zamiarach się skończyło.Przechodziłam obok szmaciarni i z ulicy wypatrzyłam misiową Damę i można się domyślić co było dalej :-).
    Dziękuję raz jeszcze, ze tu zaglądacie i pozdrawiam z zasypanego śniegiem stryszku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogła się oprzeć, blok ślicznie prowadzony, więc dodaje go do ulubionych :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. niesamowite jak dla mnie to ręczne pikowanie! i wyszło rewelacyjnie!i poduszki świetne!takie kosztowności są najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń