wtorek, 13 października 2009

"coś się kończy..."

cztery miesiące minęły i nadszedł czas pożegnania z Lutowiskami i z ludźmi, których tu poznałam. Większość będę wspominała z szerokim uśmiechem, o innych po prostu zapomnę :-).
Czekałam na jesienne kolorowe liście na zboczu pasma Otrytu, żeby się pożegnać kolorowo, ale niestety dzisiaj pogoda pokazała co potrafi ;-). Tak wyglądało około godz.14.






Teraz jest godz. 19:25 nie ma prądu, wszystko zasypane, wieje i świata z okna nie widać.
Przyjechałam do Lutowisk późną wiosną, spędziłam tu lato i kawałek jesieni i jak widać udało mi sie załapać też na zimę :-)). Teraz zamiast się pakować siedzę przy jednej świeczce i czekam na "oświecenie". Nie będzie światłości, nie będzie pakowania niestety.
Mam nadzieję, że wszyscy, którzy odwiedzali mojego bloga nie zapomną o nim i czasem tu zajrzą.
Robótki z myszką nie zakończyły jeszcze podróży :-)).

5 komentarzy:

  1. Marysiu, bezpiecznego powrotu do domu zycze. dziekuje za przesmaczne jedzenie i towarzystwo i wszystkie mile slowa, podczas mojego pobytu w Lutowiskach. sciskam !

    OdpowiedzUsuń
  2. "Góralu, czy Ci nie żal...?":)Po tych czterech miesiącach to będziesz się musiała teraz Marysiu na nowo przyzwyczajać do miasta. Ciekawa jestem Twojego zdania, czy gdybyś mogła wybierać, wybrałabyś wieś...czy jednak miasto? Ale pewnie coś na ten temat napiszesz na blogu, będę więc cierpliwie czekać na kolejne notki:)A teraz sobie odpoczywaj po tak pracowitych "wakacjach":)Życzę wiele dobrego i jak zwykle cieplutko pozdrawiam, Ewa:)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaraz jak odjechałaś prąd wrócił! Jeszcze raz chcę Ci Marysiu za wszystko pięknie podziękować! Bądź zdrowa i szczęśliwa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarze :-))i podziękowania :-)).
    Dojechaliśmy bezpiecznie i bez przygód, chociaż samochody w rowach były i owszem. Dopiero dzisiaj podłączyłam komputer na chwilkę. Do poniedziałku mam "wolne":-), czyli odpoczywam. Dzisiaj w Przemyślu było zimno, ale słonecznie i po śniegu już nie ma śladu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie tu u Ciebie. Sama biję się z myślami co zrobić aby częściej z domku swojego korzystać - wolałabym tam mieszkać niż w Warszawie. Jednakże... praca w korporacji ma swoje zasady i dopóki nie znajdę swojego sposobu na życie .... bywać będę tylko w weekendy.
    A Twój blog dodaję do ulubionych.
    Byle do wiosny !

    OdpowiedzUsuń