poniedziałek, 13 czerwca 2016

"świat w jakim żyjemy ;-( "

Gdyby nie to że muszę oszczędzać szyję waliłabym głową w mur niczym dzięcioł dziobem. To co się dzieje, albo nie dzieje zależy jak spojrzeć przekracza moje zdolności pojmowania. Otóż w środę lub w czwartek męża wypisują ze szpitala. Czyli w 6 lub 7 dobie po operacji. I według doktorów jest w tak doskonałym stanie , że nie należy mu się transport medyczny tylko ma wracać do Przemyśla pociągiem, autobusem czy czym tam sobie chce, albo może prywatnie wynająć karetkę na co niestety nas nie stać. Od kiedy sama zachorowałam nie mam żadnych złudzeń, że lekarze szanują pacjenta, ale w Olsztynie udowodnili że nie szanują też własnej pracy, jaką wykonali celem ratowania człowiekowi życia. Wielogodzinna podróż z przesiadkami to w końcu nic takiego, a jak pacjent po drodze "wysiądzie", to już jego problem. To na razie tyle, ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi, bo coś nie wierzę , że to koniec absurdu.

5 komentarzy:

  1. Podczytuję Pani blog o cudownym stryszku od dawna .Podziwiam piękne mieszkanko,a teraz kibicuję w walce o zdrowie.Niestety podobne przejścia też mam za sobą-męża od dwóch lat walczącego ze skutkami chromiaka,,,,Teraz tatę wypisują z OIOM-u z respiratorem,cewnikiem itp.bo limit trzy miesiące się konczy i do domu trzeba zabrać .Chora ta nasza służba zdrowia ,chyba bardziej od swoich pacjentów..Proszę sie nie poddawać,trzymam kciuki za Panią,i życzę dużo siły do walki z absurdami .Pozdrawiam serdecznie .Hanna

    OdpowiedzUsuń
  2. Marysiu , przerażające są historie ,które opisujesz , ale wiem ,że tak właśnie jest . Mojego krewnego spotkało to samo , jechał prywatnym transportem z Katowic do Bydgoszczy po operacji bypassów . Mam nadzieje ,że jest/znajdzie się sposób na szczęśliwy powrót Twojego Męża do domu . Napisałam wiadomość przez Facebooka , trzymam kciuki i proszę nie odmawiaj -pozdrawiam Irena /Yrsa/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem , cios za ciosem osłabi najodporniejszego , a co dopiero kogoś kto przeszedł tak wiele .Trochę znam realia bo "bywam" w przychodniach i szpitalach z Mamą , jest niestety "różnie" :((
      Pozdrawiam serdecznie , życzę powodzenia , pomysł był spontaniczny , ale zawsze aktualny , widzę inne osoby skore do pomocy , więc jest nadzieja :))
      Irena

      Usuń
  3. Kochana moja - trzymaj się.
    Mam nadzieję, że jednak coś się zmieni i zawiozą twojego męża do domu... Będę się za Was modliła.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak coś to służę pomoca.anik

    OdpowiedzUsuń