Żeby nie było wątpliwości owe korki to owoc wieloletniego zbierania, a nie efekt mojego nagłego upadku moralnego, aczkolwiek nie ukrywam, że w konsumpcji dobra zakorkowanego uczestniczyłam z ochotą :-).
Wprawdzie do żadnych większych robót się nie nadaję, ale mogę się zajmować pierdołkami, które nie wymagają sił fizycznych, ani też nie da się ukryć umysłowych ;-). Korki leżały sobie w pudle w ilościach sukcesywnie wzrastających bez żadnego celu gromadzone. Ale korek wiadomo produkt naturalny i jako taki plasujący się w kategorii : "grzech wyrzucić, kiedyś wykorzystam". "Kiedyś" wreszcie nadeszło i oto pewnego poranka postanowiłam spędzić dzień bardziej produktywnie niż tylko oddając się z lubością lekturze "Świata Czarownic", który to cykl przypomniałam sobie w ilościach hurtowych. Stwierdziłam, że produkta potrzebne do wykonania tablicy korkowej posiadam i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby takową sobie zrobić likwidując przy okazji część uzbieranego dobra. W domku byłam sama o żadnych piłowaniach i szlifowaniach mowy nie ma, więc zaczęłam robótkę od tzw.dupej strony bo jak już mi się zachciało tej tablicy to nie było mowy, że spokojnie poczekam, aż mąż wykona ramkę, którą sobie przykleję do kawałka płyty pilśniowej i.t.d. Logiczne myślenie nie miało tego dnia dostępu do mojej głowiny, tak więc najpierw sobie w spokoju i z dużą dozą przyjemności (bo tak dobrze mi idzie ha ha) przyklejałam korki do płyty. Gabaryt korków wcale, a wcale nie był jednakowy co zaowocowało pewnymi nierównościami. Tak sobie przyklejałam i przyklejałam nie przejmując się zbytnio, bo wszak ręczna robota doskonała być nie musi. Niestety mąż przymuszony po powrocie z pracy do wykonania ramki więńczącej "dzieło"był zgoła odmiennego zdania. Wyraził to w słowach brutalnych dopasowując ramkę na korytarzu. Udawałam, że nie słyszę, radio grało, koty biegały to jakby nie musiałam słyszeć słów kalających me uszy niewieście. Chyba z zemsty skręcił deseczki ogromnymi wkrętami, mimo że przygotowałam dopasowane rozmiarem hi hi. Efekt końcowy jest delikatnie mówiąc z lekka krzywy, a ramka zamiast płyty trzyma się korków, ale nie bądźmy drobiazgowi. Wisi i korki nie odpadają, a że raczej nie planuję walić nią po głowie niczego nie spodziewającej się ludzkości nie powinna się rozpaść ;-).
Po namyśle jednak stwierdzam, że jak jeszcze raz najdzie mnie ochota na sporządzenie tablicy korkowej zrobię to we właściwej kolejności ;-).
Pozdrowienia ze stryszku.
dopisek:
Kwestia walenia po głowie wyszła z faktu jaki zaistniał na kamienicznym korytarzu, kiedy to jeden pan walił naszą wspólnotową tablicą ogłoszeń drugiego pana po głowie, co zapewne wielkiej szkody owej głowie nie uczyniło, ale tablica odeszła była bezpowrotnie. Działanie owe miałam okazję oglądać na monitoringu odpalonym po znalezieniu żałosnych szczątków. Muszę przyznać , że pan walił z zapałem, co zaowocowało przystrojeniem walonego w jakby kołnierz. Widać w pewnych kręgach taka moda panuje czy cóś ;-).
Ciesz się, że w ogóle zrobił:D
OdpowiedzUsuńno, wszak mogło się skończyć na brutalnym słownictwie ;-)
UsuńAleż ona jest BOSKA!!! Nie wyrównuj jej, a następnym razem nie zmieniaj kolejności!
OdpowiedzUsuńJak ja podziwiam Twoje wyczucie stylu, to ojej :).
Anutku,nic wyrównywać nie planuję ;-). Zrobione, powieszone, koniec. A mój styl to jest taki właśnie, że ojej ;-).
UsuńO, temat mi bliski, bo od dawna gromadzę korki na tablicę korkową. Już jestem niedaleka celu. Twoja tablica prezentuje się bardzo ładnie, nie widać żadnych niedoskonałości. Ściskam mocno.
OdpowiedzUsuńDzięki, przy bliższych oględzinach tablica prezentuje się nieco niechlujnie, ale jak tak patrzę sobie bez okularów to jest prawie doskonała ;-). I na pewno lepsza od sklepowej.
UsuńPozdrawiam.M
Tablica jest super. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCzy panowie, o których pisałaś to sąsiedzi albo ich goście? Strach mieszkać z takimi ludźmi.
regian
Dzięki. Jeden pan to mieszkaniec, a drugi jakiś jego znajomek, zapewne w ten sposób podkreślał jakąś różnicę poglądów.Na szczęście całkiem niedawno się wyprowadził, teraz niestety będzie innym ludziom urozmaicał szarą codzienność. Działy się różne rzeczy, tablica to taki drobiażdżek, przynajmniej krew się nie lała.
UsuńA potrząsał ten pan tym panem solennie niejako przy okazji? Bo druga tak nie prędko może się nadarzyć z uwagi na brak korytarzowej tablicy:D
OdpowiedzUsuńSister, pan już nie zamieszkuje, ale dla sprawiedliwości wypowiedzi muszę dodać , że tablice odkupił był hi hi. Zapewne zobligowany przez właściciela mieszkania, który marne szczątki dowodu rzeczowego mógł sobie obejrzeć na zebraniu wspólnoty. Szkoda, że nie wykazał zainteresowania etiudą filmową bo pan z tablicą w charakterze kołnierza prezentował się nader interesująco. No jakżesz mogłoby się obejść bez potrząsania ???potrząsanie jest zazwyczaj nieodłącznym elementem walenia.
UsuńWow! fantastyczna ! idealnie wkomponowała się w otoczenie.
OdpowiedzUsuń"Zew tworzenia" nie znosi odwlekania w czasie :) jest koncepcja , są chęci i materiały , czyli nadszedł odpowiedni czas .
Mężowie po prostu nie lubią być zaskakiwani , oni lubią sprawę przemyśleć , skomplikować i najlepiej odwlec w czasie ... a może Jej przejdzie ? ale zazwyczaj nie przechodzi , więc trzeba skomentować ;-)
Podziwiam wielkość korkowych zbiorów i oczywiście efekt końcowy.
Twoi sąsiedzi Marysiu są bardzo "emocjonalni ' , walą kolegę tablicą po głowie , stawiają " nagrobki " motocyklom , no i preferują nieład nieartystyczny w otoczeniu ... oj dzieje się , dzieje .
Pozdrawiam -Irena
Dzięki Irenko :-). Często tak mam niestety, że coś mi wpadnie do głowy i muszę już natychmiast. Równie często efekt końcowy jest daleki od zamierzonego, ale ile zadowolenia jak się uda :-). Korki wrzucałam do pudła co najmniej 10 lat. Przy przeprowadzce miałam wyrzucić, ale w końcu na coś się przydały. Jeszcze w starym mieszkaniu tablica miała być podwójnego przeznaczenia, czyli do pisania i przypinania. Na stryszku mało normalnych ścian jest i obwieszone różnościami, więc za bardzo wyboru nie miałam i musiała być wąska. A co do sąsiadów, cóż starają się zapewniać rozrywkę iście kabaretową. Nudno nie jest, chociaż osobiście wolę inny rodzaj kabaretu.
UsuńPozdrawiam. M
Witaj Marysiu! Zupełnie nie wiem, jak umknęły mi Twoje ostatnie posty.. Z przykrością wielką przeczytałam o zmaganiach z z NFZ (BRRRRRyyyy) i tym, co dzieje się w ogródku.. Tak mu kibicowałam, bo fajne rzeczy tam zrobiłaś!! Ech. Dziwni ludzie mieszkają w Twoim otoczeniu.. A NFZ... tu słów brakuje.. Bardzo ciepłe myśli posyłam i trzymam kciuki, żeby teraz było już tylko lepiej! A tablica cudna! U nas korki mieszkają na razie w szklanym słoju i ... Zobaczymy co z nimi będzie:)) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńDzięki Anex ;-). Korki w słoju same w sobie dobrze wyglądają. Na podwórkowe zmagania już zabrakło mi energii. Dzisiaj sąsiedzi od gruzu wreszcie wywieźli swoje dobro. Co do NFZ to zobaczymy, na razie czekam na odpowiedź z zagranicy. Ale coraz częściej dopada mnie zwątpienie bo koszt leczenia jest ogromny.
UsuńOd lat zbieram korki i w przeróżnych szklanych naczyniach rozstawiam po domu. Po co? Pewnie po nic, bo ładne, choć Małż twierdzi, że dokumentuję swoją zgubną uległość wobec nałogu ;))) Lubię ich kolor i kształt . Nigdy nie wiadomo kiedy spłynie na mnie inspiracja i nagła potrzeba przerobienia ich na coś równie ładnego jak Twoja tablica. Irena ma rację, mężczyźni nie lubią zaskoczeń, denerwuje ich wizja pracy, której nie mieli czasu "przetworzyć w sobie", ale na szczęście zawsze pomagają :)))
OdpowiedzUsuńOgródka szkoda, ale głową muru nie przebijesz (nie byłoby tak łatwo jak panom sąsiadom z tablicą), niezwykle trudne sąsiedztwo Ci się trafiło... szkoda.
Trzymam kciuki, żeby te najważniejsze sprawy się poukładały. Musi być dobrze!
Dzięki Miro za trzymanie kciuków :-). Zobaczymy jak będzie. W sobotę popracowałam na podwórku czyli powyrywałam trochę chwastów i padłam na twarz. Takie roboty póki co jeszcze nie dla mnie. Korki same w sobie ładne są i można gromadzić oczekując na natchnienie :-).
UsuńPozdrawiam. M