5 lat bardzo intensywnego życia. Wzloty i upadki. Czasem balansowałam na krawędzi załamania i chyba wykorzystałam wszystkie zapasy wewnętrzne ;-). Z drugiej strony udało mi się wiele rzeczy. Czyli zwyczajne życie po prostu. W sumie stryszek to nie najgorsze miejsce do życia i mam nadzieję, że mimo przeszkód w postaci nieciekawych osobników zamieszkujących kamienicę z czasem uda nam się ją zmienić w bardziej przyjazne miejsce. Mam też nowe plany dotyczące zmian na stryszku, ale co z nich wyjdzie czas pokaże. Dziękuję za wszystkie odwiedziny, słowa wsparcia i zachęty. Wiele razy podnosiły mnie na duchu.
Chcę się podzielić moją "radosna twórczością" :-). Jeżeli ktoś ma ochotę zaprzyjaźnić się osobiście ze szmatkową Zosią proszę o komentarz pod tym postem. Losowanie w Walentynki. Zapraszam.
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
To już pięć lat????? Ależ ten czas zasuwa....
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wszystkiego najlepszego na Stryszku, sto lat! sto lat! i samych wspaniałych, miłych i kulturalnych sąsiadów! :-)
Dzięki Aniu, zawsze można mieć nadzieję, a nawet trzeba ;-)
UsuńŻyczę wielu kolejnych, szczęśliwych lat na Stryszku. Chętnie przywitam Zosię w moim domu:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za życzenia :-).
UsuńGratulacje z okazji rocznicy! Życzę Ci, żebyś wytrwała w pisaniu i dzieleniu się wieściami ze stryszku przez kolejne lata. Z wielka sympatią śledzę Twoje perypetie, podziwiam optymizm, z jakim toczysz swoje "boje" z rzeczywistością. Jak na jedna osobę i (jak się domyślam) tylko urywek życia, jaki odsłoniłaś, to sporo kłód musiałaś przeskoczyć i z wieloma niedźwiedziami brać się za bary. Podziwiam i kibicuję. Pozdrawiam z zaśnieżonego Krakowa.
OdpowiedzUsuńA Zosię chętnie przygarnę. Jest taka bardzo "Twoja".
Dziękuję Miro. Wielokrotnie padałam na twarz przez te przysłowiowe kłody. Ale tak to już jest w życiu, chcesz czy nie wstajesz i idziesz dalej.A mój optymizm to niestety najczęściej głupia naiwność niestety ;-).
UsuńSerdeczne gratulacje Marysiu! Bardzo lubię odwiedzać Ciebie na Stryszku, stworzyłaś tu cudne miejsce! Powodzenia we wszystkich zamiarach! Pozdrawiam serdecznie z zaśnieżonego coraz bardziej Gdańska!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo Anex. Byłabym zadowolona gdyby więcej moich "zamiarów"doczekało się realizacji, ale dobrze , że cokolwiek się udaje :-).
UsuńZosia jest cudna. Dlatego zgłaszam się do zabawy. Bardzo jestem ciekawa zmian na stryszku, uwielbiam Twoje mieszkanko.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Teraz też lubię stryszek, ale początki były trudne.
UsuńMarysiu gratuluję wytrwałości w życiu i nie tylko, mam nadzieje , że dalej blog poprowadzisz , zawsze mogę do ciebie wdepnąć i zobaczyc co słychać. A Zosia cudna, chętnie przygarnę.Pozdrawiam cieplutko , mam nadzieję że odzyskałaś składzik.Buziaki
OdpowiedzUsuńDzięki Asiu. Zawsze możemy spotkać się w rzeczywistym świecie, a nie tylko wirtualnym. Składzik póki co nadal użytkuje "domniemany"niestety.
Usuń5 lat to już mały jubileusz. Życzę samych radosnych, miłych, szczęśliwych chwil spędzonych na Stryszku.
OdpowiedzUsuńA na Zosię mam chrapkę.
Pozdrawiam.
regian
Dziękuję Regian.
UsuńMarysiu , trzymam kciuki , życzę Ci szczęścia i wszystkiego co najlepsze .
OdpowiedzUsuńLubię Twój blog , to co piszesz i to co robisz ...bo Twoje życie jest bardzo podobne do mojego , taki miks radości , smutków, małych zwycięstw i porażek , rzeczy dobrych i rzeczy przykrych ... ot życie.
Właśnie przeczytałam o "nowym nabytku " i ręce mi opadły ... kolejny przykład absurdu .Normalnie "dziki lokator" powinien wynieść swoje graty w okamgnieniu , ale nie w tym kraju ...tutaj musisz poczekać , aż łaskawie raczy to zrobić .
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje ,że kolejny post będzie o pomyślnym zakończeniu - Irena
Dziękuję Ireno. Naprawdę chciałabym, żeby przynajmniej niektóre sprawy układały się normalnie i po prostu, ale jak widać się nie da ;-). Nie będę się szarpać, poczekam i zobaczymy.
UsuńZaglądam tu systematycznie. Autorka tego bloga nie jest "komercyjna", pisze szczerze o rzeczywistości, która bywa smutna, trudna i absurdalna, nie ma tu wielkich och i ach-jest prawdziwie. Mam wnuczkę, nie ukrywam mam wielką nadzieję , że Zosia do mnie trafi. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w walce "o swoje".
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za odwiedziny i miłe słowa. Mój duch walki póki co śpi i mam nadzieję, że się obejdzie bez spektakularnych wydarzeń.
UsuńMarysiu, już 5 lat o matko! A ja jeszcze pamiętam jak byłaś w Magodzie i miałaś nadzieję zostać tam na dłużej. Ten Twój stryszek ( ciągle proszę o więcej zdjęć) jest super miejscem które Ty stworzyłaś i powinnaś być z siebie duma, a resztę tych osiołków z kamienicy rób swoje. Trzymam za Ciebie kciuki. Ila
OdpowiedzUsuńDziękuję Ilu. Owszem miałam nadzieję na życie w Bieszczadach, ale wnet po powrocie do domu okazało się , że to mrzonki tylko. Zycie napisało zupełnie inny scenariusz. Cóż tak bywa. Stryszek jakoś mnie ciągle inspiruje do zmian. Pomijając kosztowny piecyk, który jest prawdziwym domowym ogniskiem i wymagał pracy fachowca, większość rzeczy robimy sami. Różnie to wychodzi ;-), ale co tam ja jestem zadowolona.
Usuń