sobota, 8 sierpnia 2009

"sierpniowa impreza"

Mieliśmy dzisiaj w Lutowiskach święto Leśników. Przybyli w wielkiej ilości i pięknych ubrankach. Atrakcji było co niemiara, nawet zamek dmuchany postawili. Mam nadzieję , że mi wybaczycie brak dokumentacji, ale jakoś ów zamek nie bardzo mi pasował. Cała impreza zaczęła się od konkursu dla drwali. Ci wspaniali mężczyźni ze swymi szalejącymi piłami mieli za zadanie, ścięcie drzewa na czas i trafienie nim w określony punkt. Kilka dni wcześniej wykopano olbrzymi rów, w którym "posadzono" pnie drzew.







Pstryknęłam pierwszego zawodnika i oddaliłam się do pracy. Było to nawet ciekawe i szybko panu poszło, ale niestety nie trafił gdzie trzeba, chybił o kilka centymetrów :-( . Mniej więcej około godz. 16 odwiedziłam ponownie miejsce rozrywki. Ludzi było mrowie, a mrowie a piwa jeszcze więcej, więc zabawa rozkręcała się jak trzeba. Panowie Leśnicy byli chwaleni długo i na początku każdej kolejnej pochwały rozlegały się dźwięki rogów. Czy słusznie się głaskali po głowach tego nie wiem. Ale chwalili tez wójta co już uważam za grubą przesadę. No, ale ja nie jestem fanką tego pana, więc może stąd brak entuzjazmu z mojej strony.

W jednym namiocie, gdzie przedstawione były dokonania okolicznych Nadleśnictw, była też zadziwiająca wystawa martwych przedstawicieli zwierzyny zamieszkującej nasze lasy. Bardzo smutna była ta wystawa. Ale obawiam się, że jeżeli pasożyt zamieszkujący znaczne rejony planety Ziemi zwany człowiekiem nadal będzie prowadził tak bezmyślną i ekspansywną gospodarkę jej zasobami, wiele gatunków będziemy mogli zobaczyć tylko w tej postaci. Widoczne w tle świerczki, były jeszcze żywe, ale to było ich ostatnie tchnienie. Ktoś bardzo mądry pozbawił je żywota wycinając i osadzając w drewnianym krążku. Nijak w moim małym rozumku nie mogę pojąć czemu nie skorzystano ze świerków w donicach.



hm, a to jest właśnie wybitny przedstawiciel pasożyta powalony "żubrem" całkiem żywy, aczkolwiek przebywający w innym wymiarze. Wracając niedawno do miejsca zamieszkania mijałam miejsce rozrywki rozbrzmiewające pieśnią remizową, więc podejrzewam, że "trup" ściele się tam gęsto. I to by było na tyle, następna impreza jaka nas czeka to dożynki.

5 komentarzy:

  1. Witaj !
    Odwiedziłam Twoje blogi i widzę ,że masz zajęte ręce nawet gdy odpoczywasz . śliczne saszetki szyjesz a właściwie zeszywasz , starannie dobierając malutkie skrawki materiału i piękną biżuterię robisz .
    Podobną ekspozycję wypchanych zwierząt oglądałam w Uzarzewie / pałac niedaleko Poznania/ , oprowadzał nas kustosz tamtejszego "muzeum" i na koniec zapraszał w późniejszym terminie bo będzie nowa wystawa .Nie wybieram się dla mnie to trupiarnia . Na ostatnim zdjęciu to chyba jeden z tych okazów co to nie mają czasu bo im coś wypadło i to dosłownie - nawet nie wie jak wielu ludzi go ogląda .Pozdrawiam , mam nadzieje ,że dożynki dostarczą Ci milszych wrażeń-Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Yrso :-)
    Dziękuję bardzo za miłe słowa o moich "dłubaninkach wakacyjnych :-)).
    Może trochę złośliwie opisałam ten niewielki wycinek "Dnia Żubra", ale jak widziałam tych zadowolonych z siebie facetów przy martwych zwierzętach to po prostu mnie trafiało i ta bezmyślność, jak choćby przy świerczkach. Nie mogę zrozumieć dlaczego nie skorzystano z innej opcji, jak właśnie drzewka w donicach? tym bardziej, ze poniekąd było to święto ku czci przyrody. Takie samo odczucie miałam patrząc na martwe zwierzęta i słuchając o ochronie gatunków. Generalnie Panowie Leśnicy czcili samych siebie. Ta impreza zapewne miała pokazać jak wiele dobrego robią, ale we mnie nie wywołała takiego poczucia :-((. I to morze piwa. Najwyraźniej nic już nie można zorganizować bez popijawy. Byłam tam wczesnym popołudniem, a wielu uczestników było już mocno "rozanielonych". I zawody na strzelnicy obok cmentarza. Nawet tam nie poszłam , bo takie jej usytuowanie budzi we mnie uczucia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do piwa to masz racje , dla niektórych to prawie jak "woda życia " , nie ma wypoczynku i dobrej zabawy jeżeli nie ma przynajmniej piwa .
    Takich jak my , którzy potrafią bawić się na trzeźwo jest coraz mniej , ale jeszcze są spotkałam ich na wakacjach i było b.miło. Trzymaj się -Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tymi letnimi, plenerowymi imprezami dla lokalnej społeczności to się już prawdziwa "epidemia" zrobiła. Wystarczy przejechać jakąkolwiek trasą, a każda, nawet najmniejsza mieścinaka ma ma już swoje "Dni..." Obowiązkowy transparent ogłaszający to wszem i wobec zwisa i powiewa nad drogą. Jest już chyba mały problem z nazewnictwem, bo coraz więcej określeń zajętych.Jedni organizują coś na cześć..., inni z okazji..., jeszcze inni pod wezwaniem...:)Może to takie swoiste odwrócenie uwagi od problemów lokalnych? Ot, da władza "igrzysk", to może się uda odwrócić uwagę od "chleba", czy innych trawiących gminę problemów. Ja tam właściwie nie mam nic przeciwko tego typu imprezom, sama też czasami bywałam i próbowałam się "rozerwać":)Ale faktycznie te sceny wynikające z "nieumiarkowania w jedzeniu i piciu" (z naciskiem na piciu!), są bardzo nieciekawe i odstraszają takich jak ja "mało wyluzowanych", trzeźwo patrzących uczestników zabawy. A najgorzej, że niejednokrotnie widzą to wszystko dzieci...:( A o tych biedakach przytwierdzonych do deseczek to już nawet nie będę pisać, bo znasz moje zdanie na te tematy. Pozdrawiam, Ewa:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obawiam się Ewo , że masz rację i Wójt woli robić takie imprezy niż zająć się prawdziwymi potrzebami. No, ale zwykłe potrzeby są mało widowiskowe, a na takiej imprezie można się pokazać i po głowach "pogłaskać". A o "tych na deseczkach" to mamy podobne zdanie.

    OdpowiedzUsuń