Zabrałam się wreszcie za moje własne pozostawione odłogiem mieszkanie i powoli zaczyna jakoś wyglądać. Pod koniec zimy stęskniona za wiosną uszyłam na łóżko kapę i poduszki.Kwiatków mi się zachciało. Z założenia miało to wyglądać jak z angielskiej wsi, ale wyszło jak z amerykańskiego katalogu ;-). Zwykle nie mam problemów z doborem materiałów ,ale tym razem , szkoda gadać - totalna porażka. I nawet nie chodzi o to, że brzydkie, po prostu całkiem nie moja bajka.Potem wiadomo co się działo i wszelkie szyciowe plany oddaliły się na czas nieokreślony. Teraz powoli znowu zawalam szmatami kuchnię, w której niedługo zabraknie miejsca na gotowanie i wreszcie szyję. Zaczęłam od przeobrażenia mojego ukochanego łóżka. Za punkt wyjścia posłużyły mi kupione kiedyś w Ikei poduszki i wałek, reszta to szmateksowe zasłony w nowej postaci. Kapa jest dwustronna, z jednej strony groszkowa i kolor jest bardziej zielony niż na zdjęciu, a z drugiej czerwona z białym konturem wielkich owoców. Nie wysiliłam się zbytnio, ale pierwszy krok zrobiony
:-)). Fotel zajęty przez Norę i nie bardzo widoczny poduszki ma zielone a tył czerwony.
Kolejna drobna zmiana, to komin, w którym siedziały misie. Teraz służy jako regał na książki i bardziej mi się podoba w tej roli. Misie, dopóki nie wymyślę nic innego siedzą wszędzie. Zyskały nowego wielbiciela w osobie Piotrusia :-)).
I jeszcze "misiowy" prezent od zaprzyjaźnionego zegarmistrza :-)). Tak na poprawę humoru dostałam ten zegar, który ma pewnie tyle lat co ja, albo nawet ciut więcej i może nie jest wybitnej urody, ale niewątpliwie spełnił swoje zadanie i bardzo poprawił mi samopoczucie.
Powiem szczerze, że przerosło mnie to wszystko co się działo i padłam na polu bitwy. Jak to kiedyś przewidziała Asia dałam się wmanipulować w sytuację, kiedy nie starczało mi ani czasu, ani siły na nic innego poza zajmowaniem się Mm (Mieszkanką mieszkanka), ale wyhodował się we mnie duch buntu i daję mu rosnąć. Na weekend jeżeli tylko nie nastąpi koniec świata jadę do Krakowa. Same rozrywki zamierzam uprawiać, czyli po pierwsze oczywiście Piotruszko :-)), potem Targi Książki, Targi Kamieni i oczywiście Muzeum Narodowe. Zatem mam nadzieję , że w przyszłym tygodniu pochwalę się co widziałam :-).
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.
Eeeee tam mi się podoba :-) a książkom nie za ciepło przy kominku??
OdpowiedzUsuńPodsycam ducha!!
OdpowiedzUsuńksiazki bardzo fajnie w kominie wygladaja i baw sie dobrze w weekend! I nabaw sie z PiEtruszka :))
A mi się łóżko bardzo podoba:) I regał z książkami też :)
OdpowiedzUsuńNie mam kominka :-(, wszystko na prąd działa,a wnęka powstała jak obudowali komin. Niestety przez to pokój jest o wiele mniejszy, bo 1/3 pokoju dzieli tenże komin. Ubiór łóżka to teraz uszyłam hi hi, tamtego wiosennego raczej nie będę pokazywać. Nie podoba mi się i koniec. Dziękuję za życzenia i zamierzam dobrze wykorzystać czas w Krakowie :-).
OdpowiedzUsuńWszystko można przeżyć, prawda? Ty wiesz o tym najlepiej.
OdpowiedzUsuńKorzystaj z wolności w Krakowie ile dusza zapragnie. I przywieź duuuużo fotek :)
Myszek, poproszę większe litery. Jakiś ślepowaty ostatnio się zrobiłem :(
OdpowiedzUsuńMarysiu , pewnie jesteś w Krakowie , trzymam kciuki za Twój słoneczny i miły wypoczynek .
OdpowiedzUsuńNowy wystrój pokoju zrobił go jeszcze bardziej przytulnym , chociaż wcześniejsze poszwy i kapa też bardzo mi się podobały .
Wnęka ładnie się prezentuje , masz ładny zbiór książek , ale nic dziwnego w końcu to Twoja pasja .
Pozdrawiam serdecznie Yrsa
Mam nadzieję, że właśnie już wracasz zbankrutowana, szczęśliwa i z pełnymi walizkami książek i cudnych kamieni!!!
OdpowiedzUsuńŁóżko wygląda cudnie i baaardzo zapraszające do poleżenia z kotem i książką....