Chciałam zrobić zdjęcie pokazujące jak największy kawałek, ale tylko tyle mi się udało
specjalnie dla Joanny :-)). Starałam się pokazać rzeczywistą wielkość kawałka przedpokoju. Jak widać odleglości między drzwiami są naprawdę niewielkie.
Łazienka ma jedną ściętą ścianę, są na niej osadzone drzwi. Jest najwyższym pomieszczeniem w mieszkaniu. Dochodzi do szczytu dachu. Na szczęście przez to, że przecina ją jedna belka, a druga jest przy ścianie z kabiną nie wygląda jak 4-ro metrowa studnia. Belki zasłaniają też bojler, który nie jest jakoś szczególnie ozdobny ;-). Na początku wyglądała koszmarnie. Po otwarciu drzwi zobaczyłam zielone ściany, podłogę z płyty, a w niej dwie dziury. Ze ścian sterczały rury i kable. Budżet był delikatnie mówiąc wykluczający wszelakie ekstrawagancje, a i wielkośc pomieszczenia narzucała konkretne rozwiązania. Od razu zdecydowałam, że wykorzystam regał z pokoju, który tak naprawdę nie zajmie dużo miejsca, a zmieści sporo rzeczy. Teoretycznie można było zamontować małą narożną wannę, ale wtedy nie byłoby już miejsca na umywalkę, więc stanęło na kabinie. Umywalka jest niewielka, chociaż podobała mi się całkiem inna. Niestety po zrobieniu papierowego modelu podstawy okazało się , że dochodzi do połowy kabiny. Nie wyglądało to zbyt ładnie, poza tym nie bez znaczenia było to , że sama umywalka kosztowała więcej niż ta mała z szafką. Głównym elementem pomieszczenia jest regał, więc niejako do niego dostosowałam resztę. Kafelki są matowo -białe, a fuga i ściany to pastelowy jaśmin. Podstawa jest zupełnie neutralna, więc jak kiedyś opatrzy mi się czerwień, wystarczy zmienic dodatki :-). Najwięcej kosztowała podłoga , ale nie mogłam się oprzeć i zafudowałam sobie bambusowe deski. Pan Zygmunt, który jest twórcą łazienki (i cudownym fachowcem, bo robi dokładnie to co się chce i nie narzuca swojej koncepcji) nie był przekonany do drewnianej podłogi, ale po skończeniu pracy przyznał, że to był dobry pomysł. W sumie jestem zadowolona, chociaż podobały mi się inne rzeczy, z których po dokładnych obliczeniach zawartości portfela musiałam niestety rezygnować.
No wygląda wspaniale :)
OdpowiedzUsuńBrawo! Wygląda naprawdę ślicznie!
OdpowiedzUsuńNie trzeba straszliwych pieniędzy, żeby wyczarować przytulne wnętrze. Wiadomo, że jak są, to czarowanie idzie łatwiej, ale jak się ich nie ma wystarczająco dużo, to w ich miejsce pojawiają się POMYSŁY. I to one właśnie sprawiają, że dom jest jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i NASZ. Fajnie wyszło!
OdpowiedzUsuńDziękuję :))))
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana! Pomieszczenie na pierwszy rzut oka (czyli na pierwszym zdjęciu, ale nie tylko) wygląda bardzo 'pokojowo' - cudna drewniana podłoga i mebel tworzą specyficzny klimat. Brawo za umywalkę z szafeczką! Miejsce pod spodem nigdy nie jest wykorzystywane, szuflada (?) bardzo się przydaje, prawda?
Kolejne brawa za białą bazę :))
No tak mi się podoba, że jeżdżę w górę i w dół po zdjęciach ;))
I co by nie mówić to na szczęście jest to wysokie pomieszczenie, bo w małym i niskim wilgoć byłaby uciążliwa...
Jak duże jest mieszkanko, jeśli to nie jest tajemnica? Wiem, że poddasza mają 2 powierzchnie - po podłodze i 'metraż oficjalny'
Sama mam mieszkanie 2 poziomowe czyli z poddaszem :) Ale jeszcze nie zasługuje na pokazanie, bo jestem przed remontem - tego pana Zygmunta to szczerze Ci zazdroszę :))
Ściskam i jeszcze raz dziękuję za ... poprawę humoru :)) Bo łazieneczka oprócz wszystkich zalet, jakie wymieniłam - jest optymistyczna ;)))
Dzięki synku za dobre słowo :-) i Tobie Kaliszu też.
OdpowiedzUsuńMiro, przez większość czasu mam li i jedynie pomysły i pełno rupieci wszelakich, które przerabiam :-).
Joanno, mieszkanie ma 50 metrów po podłodze,a skosy zmniejszają przestrzeń dodatkowo, więc nie ma za dużo miejsca tak naprawdę. Na szczęście jest ustawne, więc jakoś daje się urządzać. Pewnie byłoby lepiej gdyby nie moja skłonność do gromadzenia dóbr wszelakich. Pan Zygmunt jest chodzącym cudem i miałam fuksa, że akurat był w domu, bo niestety przez większość czasu z jego umiejętności korzystają inne narody.Na dodatek wiedział, że moje możliwości finansowe są marne i w porównaniu z tym co zwykle zarabia...., ale i tak poświęcił mi swój czas, nawiasem mówiąc przeznaczony na urlop. Kolor w mieszkaniu trochę daje po oczach, ale muszę sobie podnieść poziom optymizmu w organizmie :-)).
Pomysł na bambusową podłogę był świetny , spasowała się z regałem i wyszło idealnie , faktycznie gdy napisałaś ,że tylko dodatki są czerwone próbowałam wyobrazić sobie łazienkę z dodatkami niebieskimi lub zielonymi , ale czerwony ma więcej charakteru i przebija pozostałe . Jak zwykle udowodniłaś ,że dobry pomysł jest na wagę złota . Duże uznanie dla Ciebie i dla pana Zygmunta ,projekt świetnie przemyślany , a wykonanie perfekcyjne . Bardzo mi się podoba - pozdrawiam Yrsa
OdpowiedzUsuńech, jak tak czytam Wasze komentarze to sama robię się taka czerwona jak nie przymierzając fotele w pokoju. Większość mebli ma co najmniej kilkanaście lat i bliski kontakt z kotami. Materiały, z których szyję też mają już czasy świetności za sobą. Ale to nieważne, bo najbardziej mnie cieszy, że mieszkanie robi przytulne i optymistyczne wrażenie.
OdpowiedzUsuńYrso, jak się przyjrzysz pod tym kątem to pomijając czerwoną kanapę i płytki w kuchni, wszystkie inne czerwoności można zmienić niewielkim wysiłkiem i kosztem :-). Nawet nabyłam już około 4 metrów ciemnozielonego materiału z myślą o pokrowcach na fotele i poduszki za jedyne 4 zł na wyprzedaży w wiadomym sklepie.
Pozdrawiam i dziękuję za te wszystkie podnoszące na duchu słowa.
Marysiu byłam u ciebie, wprawdzie do łazienki nie zachodziłam ale za to podziwiałam pozostałą część mieszkania, dziewczyny nie macie pojęcia jak Marysia zagospodarowała każdy kącik tak małej przestrzeni, to majstersztyk, podziwiam ją za to. Marysiu pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDziękuję Asiu :-). Tym razem jak przyjdziesz , to nie będziemy już musiały siedzieć w kuchni. Wprawdzie fotele zajęły koty (co było do przewidzenia), ale zostaje jeszcze kanapa i krzesła przy stole ;-).
OdpowiedzUsuńPiękne Twoje wnętrza i z takim pomysłem, podziwiam
OdpowiedzUsuńjadwiga
dziękuję Jadwigo i pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń