Można powiedzieć, że wakacje się skończyły. Piotruś w sobotę pojechał do domu po trzech tygodniach w Przemyślu. Czyli znowu zabieramy się za remont. Dzisiaj kilka fotek z sypialni. W sumie wielkich zmian nie było. Oczywiście gwoździem programu była podłoga, z którą wcale tak łatwo nie poszło. Stwierdzam, że do kładzenia paneli talentu nie posiadamy :-(. Niby nic trudnego, a trzeba było kłaść dwa razy. Zachciało mi się takich z fugą. Niektórzy postanowili zadziałać samodzielnie i natchnieni działalnością dziecka w tej dziedzinie również szybko. Niestety okazało się , że co nagle to po diable i złącza cośkolwiek dowolnie były zaczepione. Po rozłożeniu przystąpiliśmy do pracy we dwoje i jakoś poszło. Ale raczej nie zapałałam miłością do tego zajęcia.
Dodaliśmy małe półeczki . Z wielu różnych przeróbek pozostawały mi boki od półek. Zwykle wykorzystywałam same półki. Przy okazji tego remontu postanowiłam zagospodarować co się da . Zaszpachlowałam dziury po śrubach i po przeszlifowaniu pomalowałam.
Zmieniłam też półki we wnęce ze szklanych na drewniane. Docelowo chciałabym zamówić wiklinowe kosze dopasowane do otworów, ale na razie użytkuję posiadane koszyki. Wykorzystałam deski, które były kiedyś pólkami miedzy regałami w pokoju . Pomalowałam też półki we wnęce kominowej. Szafa w tym miejscu ciągle w planach i raczej nieprędko się zrealizują. Może nie najpiękniej to wygląda, ale zrezygnowałam z zasłony, bo niestety stanowiła pokusę do wrzucania za nią różnych rzeczy. Te różne rzeczy i tak trafia do tej wnęki, ale w bardziej uporządkowany sposób. Będzie to kontenerek z szufladami pełnymi nici, tasiemek i tego typu pierdółek szyciowych. Jeszcze nie wszystko poukładałam.
Kolejna przeróbka to miejsce do spania zrobione z dołu/siedziska kanapy.
Okazało się, że dół kanapy ma solidną drewnianą ramę i sprężyny w dobrym stanie. Był nieco pochyły ;-), więc dokręciliśmy kółka na podkładkach z drewnianych klocków. Kawałek dermy z tyłu kanapy przykrył sprężyny. Na to wszystko obszyta gąbka. Pomalowałam ramę, chociaż ze wstydem przyznaję, że nie chciało mi się szpachlować dziurek po spinaczach. Sznurkowe uchwyty ułatwiają wyciąganie spod łóżka, gdzie jest zwykle schowane.
I z użytkownikiem :-). Nie jest to długie, mniej więcej 176 cm i niezbyt szerokie, ale spokojnie można się przespać.
Jak widać z sypialni wywędrowały też paleciane łóżka, jak je nazywał Piotrek. Muszę przyznać, że okazały się mało praktyczne w użytkowaniu. Podejrzewam, że te piękne meble z palet raczej niewiele mają wspólnego z paletą budowlaną. Pod paletami zbierał się kurz i kocie włosy. Żeby to odkurzyć trzeba je było podnosić. Po tym jak zdrowie nas odeszło było to nieco utrudnione, bo lekkie nie były.
I znowu dwa cosie z jednego, czyli rozdwojony regał. Na pierwszym zdjęciu w całości z pierwszej wersji umeblowania stryszku.
Jedna część to regał z książkami za Piotrkiem, a druga z dodanym podziałem trafiła do sypialni.
Na początku zamieszkiwania stryszku ogrzewaliśmy go prądem i w każdym pomieszczeniu był jakiś grzejnik. W sypialni elektryczny kominek/dmuchawa. Stał na miejscu zielonej skrzynki i średnio mi się podobał. Wymyśliłam, więc szafkę na niego z części regału, jaka została po obcięciu boków. Jest na kółkach więc w każdej chwili można nią wyjechać z zza drzwi. Zimowe poranki na stryszku bywają bardzo zimne i dobrze mieć dodatkowe źródło ciepła zanim napali się w piecyku. Zużywam przy tym remoncie mnóstwo białej farby :-). Pod skrzynką kolejny kawałek półki z odzysku.
Czerwona komoda stoi, jak widać po drugiej stronie pokoju, a to dlatego, że nie potrafię się oprzeć rupieciom ;-(. W grudniu mąż zapytał czy chcę starą skrzynię. No, co za pytanie - oczywiście, że chcę. Żądza posiadania całkowicie przesłoniła mi problem, co mianowicie z tą skrzynią zrobię, bo gabaryt miała nielichy. Ale dopiero jak przyjechała dotarło to do mnie, że tak powiem dogłębnie ;-).
Stanęła póki co na korytarzu. Została wyszorowana, odrobinę przeszlifowana, pomalowana preparatem na różnych niepożądanych mieszkańców i na trzy tygodnie zawinięta szczelnie w folię. Później nadal stała na korytarzu i wyglądało na to, że niestety może tam zostać. Ale nie miałabym na drugie imię Rupieć gdybym jej jednak nie przywlokła do domu. Ma teraz kółka ku większej mobilności i jest kilkakrotnie naolejowana. Nie starałam się za bardzo jej odnawiać i teraz wygląda tak :
Co tu dużo mówić, jest wielka ;-). Okienne lustro z czerwonej komody pojechało do dzieci, a do sypialni zawędrowało to z większego pokoju. Tam gdzie wisiało i udawało okno jest teraz nowy regał .
I jeszcze coś czego nie cierpię malować czyli sufitowy zakamarek . A w nim trochę zmieniona półka na książki. Nie jest z drewna i została pomalowana jako próbna. Przymierzam się do pomalowania przedpokojowego regału i najpierw chciałam spróbować jak wyjdzie na czymś mniejszym. Wyszło nieźle, ale nadal się zastanawiam ;-). I misiowa półka. Obsada misiów zmienia się co jakiś czas :-).
I to na razie tyle. Jeszcze ciągle trwa przerwana na wakacje Piotrusia segregacja i upychanie. Mam nadzieję, że do końca sierpnia uda się zrobić remont przedpokoju. Kuchnia musi poczekać. Chociaż wszystko robimy sami i tak wydatki były większe niż planowałam :-(. Mój aparat chyba już odchodzi i zdjęcia jakieś zamglone, a może to wieczór i sztuczne światło. Zawsze można się tak pocieszać...
Serdeczne pozdrowienia ze stryszku.